Znaleziony i zniszczony?
Treść
Odnaleziony po katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku telefon prezydenta Lecha Kaczyńskiego 13 kwietnia 2010 r. zdeponował ambasador Tomasz Turowski
Z czynności został sporządzony protokół. Wynika z niego, że 13 kwietnia 2010 r. rzeczy należące do Lecha Kaczyńskiego (paszport) zostały przekazane do polskiej ambasady w Moskwie. A przesyłkę zdeponował ambasador tytularny Tomasz Turowski, oskarżony później o kłamstwo lustracyjne.
To, co działo się z telefonem, kiedy nastąpiło jego zniszczenie, jest ciągle przedmiotem postępowania prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Jednak jak ustaliliśmy, z uwagi na okres urlopowy, w śledztwie niewiele się dzieje, a ostatnią ważną czynnością było przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego, który złożył wniosek o ściganie sprawców przestępstwa.
Wcześniej prokuratura deklarowała, że w ustaleniu faktów mają pomóc przesłuchania świadków, którzy usiłowali połączyć się z prezydentem w dniu katastrofy. Być może uda się ustalić, do kiedy telefon był aktywny. Z ekspertyz ABW wynikało bowiem, że przekazany telefon prezydenta był nadpalony i by można go było uruchomić, wymagał naprawy. A skoro tak, to pojawiło się pytanie o to, w jaki sposób doszło do odsłuchania poczty głosowej na terenie Federacji Rosyjskiej 10 i 11 kwietnia. Śledztwo wszczęte po publikacji "Naszego Dziennika" dotyczy właśnie "włączenia się w dniu 10 i 11 kwietnia 2010 roku na terytorium Federacji Rosyjskiej przez nieustaloną osobę do telefonu komórkowego Nokia 6310i obsługującego numer abonencki (...) i uruchomienia impulsów na cudzy rachunek na szkodę Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Przestępstwo kradzieży informacji przez osobę nieuprawnioną zagrożone jest karą do 2 lat więzienia. By ustalić, w jakim stanie został znaleziony telefon, prokuratura planowała wystąpienie do strony rosyjskiej o udzielenie informacji dotyczących osób dysponujących telefonem od momentu jego zabezpieczenia do czasu przekazania stronie polskiej. A następnie o przesłuchanie ich w drodze pomocy prawnej. Jak do tej pory śledczy nie zdecydowali się na taki krok. - Na razie prokuratura nie planuje skierowania wniosku o pomoc prawną do Federacji Rosyjskiej. Na chwilę obecną są słuchani świadkowie - poinformował nas prok. Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dotychczasowe informacje dotyczące losów telefonu prezydenta Kaczyńskiego, stanu, w jakim trafił do analiz w ABW, przywołują sprawę dowodu osobistego wiceministra kultury Tomasza Merty, który właśnie poprzez ambasadę w Moskwie trafił do polskiego MSZ. I to tutaj została podjęta próba zniszczenia przesyłki i doszło do nadpalenia dowodu. Podobną drogą do MSZ miały też trafić rzeczy Lecha Kaczyńskiego. Czy podzieliły one losy dowodu? Na pewno taki scenariusz tłumaczyłby możliwość użycia telefonu tuż po katastrofie i fatalny jego stan w czasie badań w Polsce.
Nasz Dziennik Poniedziałek, 9 lipca 2012
Autor: au