Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zejście do trzeciego szeregu

Treść

Zgoda na pakt fiskalny, w kształcie ustalonym podczas poniedziałkowego szczytu unijnego w Brukseli, oznacza degradację Polski do roli trzeciorzędnej - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Zaznaczył, że paktu nie można w Polsce próbować ratyfikować zwykłą większością głosów w parlamencie, gdyż byłby to "delikt konstytucyjny" i "sprawa dla Trybunału Stanu".

Według Prawa i Sprawiedliwości, nie jest rolą opozycji udowadniać, że pakt fiskalny, na który polski rząd zgodził się podczas poniedziałkowego szczytu unijnego w Brukseli, jest dla naszego kraju niedobry, lecz przed Donaldem Tuskiem stoi zadanie zaprezentowania, co z zapisów paktu zrozumiał i dlaczego mielibyśmy go zaakceptować - a więc czy cokolwiek dobrego Polsce przynosi. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że zapisy paktu są niejasne i sprzeczne. - Przy jego bardzo optymistycznej interpretacji można przyjąć, że rzeczywiście w trakcie niektórych posiedzeń tego nowo powołanego organu, w których będą uczestniczyły kraje paktu fiskalnego, będziemy mogli być obserwatorem. Bardziej uprawniona jest interpretacja, że nie uzyskaliśmy w gruncie rzeczy nic. Dokument jest sprzeczny w sobie - ocenił Kaczyński. Według prezesa Prawa i Sprawiedliwości, pakt umacnia w Unii Europejskiej system, w którym Polska znajduje się w sytuacji, którą można określić "już nie jako drugorzędną, lecz trzeciorzędną". - Mamy tam siedzieć w drugim rzędzie bez prawa głosu - dodał Kaczyński. Ocenił, że jest to także skutek polityki premiera Tuska - rezygnowania z jakichkolwiek zabiegów o wzmocnienie pozycji naszego kraju. - Możemy tego dokonać w regionie, możemy dokonać tego w pewnych okolicznościach także na Wschodzie, ale nie mówię tutaj o Rosji, natomiast nie możemy tego w żadnym wypadku uzyskać, wisząc u klamki - wskazał Kaczyński.

Szaleństwo euro
Po zgodzie rządu na podpisanie paktu, a następnie jego podpisaniu, zaplanowanym na marzec, powstanie pytanie o ratyfikację paktu fiskalnego w Polsce. Kaczyński ocenił, iż w tej chwili sprawa ratyfikacji stawiana jest w ten sposób, żeby to się odbyło z poparciem jedynie zwykłej większości głosów w parlamencie. - Jeżeliby tego dokonano, to byłby to delikt konstytucyjny. To sprawa na Trybunał Stanu - stwierdził. Następnie - zaznaczył - jest sprawa poddania się rygorom paktu. - Jest pytanie, w jakim trybie mamy tego dokonać. Czy tutaj trzeba by zmieniać Konstytucję, czy tylko ustawę o finansach publicznych, czy jeszcze inaczej miałoby to się dokonać? - pytał prezes PiS. Jednoznacznie zadeklarował, że jego ugrupowanie jest przeciwko wejściu Polski do strefy euro. - W obecnej sytuacji wchodzenie do strefy euro to jest skakanie do basenu nie w sytuacji, gdy nie wiemy, czy jest w nim woda, tylko w sytuacji, kiedy wiemy, że jej nie ma. (...) Nawet gdyby euro było w tej chwili ustabilizowane i nie było żadnego kryzysu, to wchodzenie Polski do strefy euro jest kwestią w największym stopniu wątpliwą z punktu widzenia naszych interesów gospodarczych. To czyste szaleństwo, które uderzy w polskie gospodarstwa domowe, w polski eksport, w polską gospodarkę - mówił Kaczyński.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Czwartek, 2 lutego 2012, Nr 27 (4262)

Autor: au