Ustawka z Mikoszem
Treść
Okoliczności wyboru Sebastiana Mikosza są co najmniej dziwne. W pierwszym podejściu dostał zaledwie trzy głosy. Minister skarbu anulował więc decyzję rady nadzorczej i polecił jej wybrać swojego faworyta. Oto finał konkursu na „nowego” szefa zarządu, choć rada typowała dwóch innych kandydatów. A było tak.
Konkurs na prezesa PLL LOT ogłoszono zaraz po tym, jak rada nadzorcza odwołała w grudniu 2012 r. prezesa Marcina Piróga. To on zastąpił Mikosza na stanowisku szefa zarządu w 2010 roku. Do konkursu przystąpiło 31 osób, spośród których wyłoniono 27 kandydatów. Do kolejnego etapu przeszło 5. Na posiedzeniu rady nadzorczej w piątek sporządzono tzw. krótką listę kandydatów. Znaleźli się na niej: Paweł Dąbkowski z firmy Lot Air, Witold Jesionowski z Bomi, Wojciech Tomikowski z Letus Capital, Andrzej Wysocki z LOT oraz Bertrand LeGuern z Petrolinvestu. Jak widać, nie było na niej jednak nazwiska Sebastiana Mikosza.
Podczas kolejnego posiedzenia 28 stycznia również nie zapadła decyzja w sprawie wyboru prezesa; kolejny termin wyznaczono na poniedziałek, 4 lutego. Wówczas szef rady nadzorczej Wojciech Balczun zaczął tłumaczyć, że wybór szefa zarządu nie jest taki oczywisty, a rada musi mieć pewność, że nowy prezes poradzi sobie z wyjściem spółki z trudnej sytuacji finansowej. Tego samego dnia Balczun zrezygnował z funkcji prezesa PKP Cargo, co wywołało spore zaskoczenie. Ale 4 lutego rada również nie podjęła żadnych decyzji, a jej szef Wojciech Balczun pojechał do Ministerstwa Skarbu Państwa przedstawić ministrowi Mikołajowi Budzanowskiemu ostateczną listę kandydatów. Członkowie rady ocenili, że fotel prezesa powinien przypaść Andrzejowi Wysockiemu lub Bertrandowi LeGuern. Okazało się jednak, że wyznaczono kolejne posiedzenie rady – na środę, 6 lutego. A do listy kandydatów dokooptowano Mikosza.
– Minister Skarbu Państwa pan Budzanowski żadnego ze wskazanych przez radę nadzorczą kandydatów nie zaakceptował, bo zapewne już na początku „konkursu” miał swój typ, pana Mikosza – mówi nasz informator.
Balczun musiał odejść z funkcji szefa PKP Cargo, bo nie był w stanie „przeprowadzić” Mikosza przez konkurs. Zaskoczenia mieli nie kryć także członkowie rady nadzorczej, a wytypowani przez nich kandydaci mieli „nie spełniać wymogów postawionych przez Skarb Państwa’’. – Czułem od jakiegoś czasu, że potrzebuję nowych wyzwań. Otrzymałem interesującą propozycję pracy na rynku międzynarodowym. To będzie dla mnie wyzwanie jako menedżera – powiedział Balczun na odchodne. Stanowisko to piastował od pięciu lat. W tym czasie spółka przeszła duże zmiany, uporała się z długami i przynosi milionowe zyski. W 2009 r. odnotowała prawie 500 mln zł strat, w 2010 r. zbilansowała swoją działalność i zakończyła z zyskiem na poziomie 60 mln złotych. W 2012 r. jej zysk netto wyniósł już ok. 213 mln złotych.
Dlaczego Donald Tusk tak zaangażował się w dymisję Piróga, a minister Budzanowski w przeforsowanie kandydatury Mikosza, by zarządzał polskim narodowym przewoźnikiem, spółką na skraju bankructwa?
Nie jest tajemnicą, że od czasów PRL LOT jest firmą, w której dużo do powiedzenia mieli ludzie związani ze służbami specjalnymi. W ocenie pracowników LOT, osobą, która ma duże wpływy w firmie, jest Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa, wcześniej funkcjonariusz komunistycznego wywiadu. – Mieliśmy w związku kolegę, który w 2011 roku zginął tragicznie podczas pokazów szybowcowych w Płocku. Nazywał się Marek Szufa – opowiada nam jeden z pracowników PLL LOT. – Kiedyś Szufa relacjonował kolegom przebieg jednego ze spotkań w siedzibie Aeroklubu Warszawskiego, którego prezesem był wtedy gen. Gromosław Czempiński. Podczas rozmowy „Gromek” – tak go nazywał i bardzo dobrze z nim się znał – wskazał nagle palcem na Mikosza, mówiąc: „to będzie wasz prezes”. Każdy myślał, że on sobie jaja robi z pilotów. Był to czas, gdy okazało się, że firma umoczyła miliony w opcjach paliwowych, w które wpakował spółkę ówczesny prezes LOT i zarazem nominat ministra Aleksandra Grada Dariusz Nowak. Nowak już nie żyje. Gdy po raz pierwszy Mikosz został szefem zarządu, otworzyły nam się oczy, kto rozdaje karty w naszej firmie – relacjonuje pracownik spółki. Na tzw. opcjach paliwowych LOT stracił 400 mln złotych. Gromosław Czempiński był jednym z ojców założycieli Platformy Obywatelskiej po wyborach prezydenckich w 2000 roku. Dwa lata temu został zatrzymany pod zarzutem przyjęcia 1 mln USD łapówki w związku z prywatyzacją LOT.
Od 11 lutego Sebastian Mikosz będzie nowym-starym prezesem spółki Polskie Linie Lotnicze LOT. Starym, bo już pełnił tę funkcję. Przed jego powrotem do spółki nie kryją obaw związkowcy. Joanna Modzelewska, przewodnicząca – pełnomocnik Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT, źle ocenia dotychczasową działalność Mikosza. – Oczywiście jako związkowcy będziemy rozmawiali z każdym, dla dobra pracowników i firmy. Z panem Mikoszem mamy już doświadczenia z lat ubiegłych, gdy pełnił on funkcję prezesa spółki, i nie są to doświadczenia dobre –podkreśla. Jedną z takich spraw było wyrzucenie z pracy Elwiry Niemiec, szefowej Związku Zawodowego Pracowników Pokładowych. Jak się okazało – bezprawnie, co potwierdził sąd prawomocnym wyrokiem. Mikosz wypowiedział również zakładowy układ zbiorowy pracy.
– Gdy prowadziliśmy negocjacje, prezes groził nam upadłością spółki, co było niezgodne z prawem, bo miało na celu wymuszenie na nas określonego zachowania. Jak się potem okazało, fragment nagrania z tą właśnie argumentacją podobno nie został zarejestrowany, ponieważ zacięła się nagrywarka – relacjonują związkowcy. Boją się mówić pod nazwiskiem. Pracownicy LOT zarzucają Mikoszowi złe zarządzanie spółką, w czasie gdy szefował jej przez niespełna półtora roku, do października 2010 roku. Chodzi im m.in. o wyodrębnienie spółki LOT AMS, dzisiaj dostawcy usług związanych z obsługą techniczną samolotów. Spółka powstała w 2010 r. poprzez wydzielenie bazy technicznej ze struktury Polskich Linii Lotniczych LOT i zajmuje się m.in. naprawą i przeglądem maszyn.
– Pierwsza prezes spółki pani Anna Chylińska była kadrową pana Mikosza w LOT. Gdy została szefową tej spółki, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było zwolnienie wielu fachowców w imię restrukturyzacji. Nieważne, że byli to świetnie wykwalifikowani specjaliści rozchwytywani na świecie – tłumaczą związkowcy. To Mikosz zlikwidował połączenia z Krakowa i Rzeszowa do Stanów Zjednoczonych, które ze względu na związki rodzinne mieszkających w Chicago Polaków były bardzo popularne.
Nasz Dziennik Piątek, 8 lutego 2013Autor: jc