Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Uciekające 300 miliardów

Treść

W czwartek i piątek przywódcy krajów UE zbiorą się w Brukseli, aby podjąć kolejną próbę uchwalenia unijnego budżetu na lata 2014-2020. Wielka Brytania, Niemcy i Szwecja domagają się dalszych cięć funduszy wspólnotowych. Jeśli tak się stanie, to Polska nie dostanie obiecywanych przez Platformę Obywatelską w kampanii wyborczej 300 mld zł z funduszy spójności.

Ze środków tych dofinansowywane są inwestycje drogowe, kolejowe, rozwój sieci telekomunikacyjnej, obiekty sportowe i wiele innych projektów.

Poprzedni szczyt budżetowy w listopadzie ub.r. zakończył się fiaskiem, choć szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy przedstawił projekt budżetu okrojony o 75 mld euro w stosunku do pierwotnej propozycji Komisji Europejskiej – wynosiła ona około 1 bln euro. Płatnicy netto uznali zaproponowane cięcia za niewystarczające. Jeszcze przed podjęciem oficjalnych negocjacji budżetowych jedenaście najbogatszych krajów podpisało list z żądaniem obcięcia propozycji budżetowej Komisji Europejskiej o okrągłe 100 mld euro. W europejskich stolicach panuje przekonanie, że w tym tygodniu sygnatariusze listu postawią na swoim. Cięcia są pewne, ale w jakich dziedzinach – nie wiadomo. Wątpliwe, aby 25 mld euro oszczędności można było uzyskać w drodze redukcji nakładów na unijną biurokrację, jak postulował Londyn. Z kolei dalsze cięcia funduszy rolnych mogą okazać się trudne z uwagi na twarde weto Paryża.

Do dyspozycji pozostają zatem fundusze spójności, których największym odbiorcą jest Polska. – Poprzednia redukcja budżetu UE o 75 mld euro dokonała się w dużej mierze kosztem polskiej koperty narodowej – zwraca uwagę poseł Zbigniew Kuźmiuk (PiS). Kwota 80 mld euro na politykę spójności dla Polski zawarta w projekcie Komisji Europejskiej stopniała wtedy do 72,4 mld euro. Dodatkowo straciliśmy także 3 mld euro ze środków na rozwój obszarów wiejskich. – A zatem na 75 mld euro cięć wydatków budżetowych blisko 11 mld euro, czyli 15 proc., dokonano kosztem Polski – podlicza Kuźmiuk.

Czy odchudzenie unijnego budżetu o kolejne 25 mld euro uderzy w nas w podobnej proporcji? Jeśli tak, to stracilibyśmy kolejne kilka miliardów euro środków na inwestycje, czyli nasza pula spadłaby grubo poniżej obiecanych przez rząd 300 mld złotych. – Afera związana ze zmową cenową w drogownictwie i zablokowanymi przez Komisję środkami drogowymi dla Polski może stanowić wygodny pretekst – uważa Kuźmiuk. Premier Tusk podczas negocjacji nie zachował żadnego asa w rękawie, więc odchudzenie budżetu może rzeczywiście dokonać się naszym kosztem. Oddali się też z pewnością perspektywa wyrównania dopłat dla polskich rolników do unijnej średniej, która wynosi 270 euro do hektara – teraz są one niższe o 25 procent. W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk spotkał się z prezydentem Francji François Hollande’em i zabiegał o utrzymanie środków wspólnotowych na rolnictwo na dotychczasowym poziomie, a nie o ich zwiększenie.

Przed zbliżającym się szczytem kanclerz Niemiec Angela Merkel zaapelowała o kompromis budżetowy. W jej ocenie, kraje członkowskie są wciąż dalekie od porozumienia. Nie jest tajemnicą, że w kwestii budżetu to właśnie Berlin będzie rozdawał karty, zwłaszcza że w sprawie cięć ma silnego sojusznika w Londynie. Dlatego przed szczytem przywódcy poszczególnych krajów jeżdżą do Berlina z listą życzeń. Na rozmowach w stolicy Niemiec był już szef włoskiego rządu Mario Monti, a także premier Hiszpanii Mariano Rajoy. Jutro kanclerz Merkel wybiera się do Paryża na spotkanie z prezydentem Hollande’em i zapewne wtedy zapadną kluczowe uzgodnienia.

Nasz Dziennik Wtorek, 5 lutego 2013

Autor: jc