Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pytania z gruntu tendencyjne

Treść

Jaki był stan moralny załogi Tu-154M? Czy nie mieli stresów psychicznych związanych z konfliktami z krewnymi lub kierownictwem? Czy nie wypowiadali obaw lub nie wykazywali strachu przed ewentualnymi niesprzyjającymi warunkami pogodowymi w okolicy lotniska Smoleńsk Siewiernyj i ewentualną koniecznością podjęcia decyzji o odejściu na zapasowe lotnisko? - z takimi pytaniami zostali skonfrontowani żołnierze ze specpułku zeznający jako świadkowie w śledztwie smoleńskim.

Część nacechowanych uprzedzeniem, wręcz tendencyjnych pytań sformułowali polscy śledczy, inne skierowali Rosjanie w ramach pomocy prawnej.

21 kwietnia 2011 r. prokurator ppłk Robert Pyra przesłuchał Kamila Cucha, plutonowego 36. SPLT, który pełnił stanowisko planisty Biura Odpraw Załóg 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

Pytania o morale załogi, stres pilotów związany z relacjami służbowymi, strach przed złą pogodą i inne, jakie usłyszał, były sformułowane we wnioskach o pomoc prawną skierowanych przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.

Autor pytania dociekał, czy załoga mogła "wykazywać strach przed ewentualnymi niesprzyjającymi warunkami pogodowymi w okolicy lotniska Smoleńsk Siewiernyj i ewentualną koniecznością podjęcia decyzji o odejściu na zapasowe lotnisko, podobną temu, jak było w 2008 r. podczas lotu do Gruzji, jaki wpływ wywarły na nich dane okoliczności?

Czy te wspomnienia nie wywierały emocjonalnego wpływu na ich stan i czy nie wypowiadali obaw z powodu ewentualnego powtórzenia danej sytuacji?".

Świadek miał się też wypowiedzieć, czy jego zdaniem "załoga samolotu Tu-154M w całości oraz każdy jej członek oddzielnie przygotowani byli do decyzji odejścia na zapasowe lotnisko w wypadku niesprzyjających warunków pogodowych, uwzględniając minimum lotniska i dowódcy samolotu, w warunkach postawienia przez kierownictwo kraju zadania lądowania na konkretnym lotnisku i w ustalonym czasie".

Tak formułowane pytania, mające za jednym zamachem uwiarygodnić tezę o winie pilotów i tezę "naciskową", w oczywisty sposób sugerowały świadkom podawanie informacji obciążających załogę Tu-154M, jak również ich przełożonych i prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Świadczy o tym chociażby próba łączenia na siłę dwóch różnych zdarzeń - lotu do Gruzji z lotem do Smoleńska. Plutonowy Cuch zeznał jednak, że nic mu nie wiadomo na temat ewentualnych stresów psychicznych, jakie załoga samolotu Tu-154M mogła mieć przed wylotem.

"W mojej obecności załoga nie prowadziła żadnych rozmów na temat ewentualnych niesprzyjających warunków pogodowych w okolicach lotniska Smoleńsk Siewiernyj i ewentualnej konieczności podejścia na lotniska zapasowe. Nie słyszałem, aby załoga prowadziła jakiekolwiek rozmowy na temat lotu do Gruzji w 2008 r. i nie wiem w związku z tym, jaki był ich stan emocjonalny" - zeznał świadek.

Piloci muszą być winni

Podobnej treści zeznania złożył inny pilot specpułku, mjr Grzegorz Pietruczuk. "W zasadzie jestem w stanie odpowiedzieć na stan emocjonalny i moralny załogi w sposób jednoznaczny, to znaczy nie wiem, jaki był. Nigdy nie słyszałem ani nie doszły do mnie informacje o wypowiadaniu obaw lub strachu przed ewentualnymi niesprzyjającymi warunkami pogodowymi w rejonie lotniska Smoleńsk Siewiernyj" - stwierdził Pietruczuk. Major wyjaśnił również, że "każdy pilot zawsze przygotowany jest na odejście na lotnisko zapasowe. Jest to normalna procedura".

Rosjanie jednak nie odpuszczali. Pułkownik sądownictwa Michaił G. Guriewicz, szef grupy śledczej Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, chciał, aby zadać Pietruczukowi pytanie, czy w 36. SPLT pracuje psycholog i czy w programie szkolenia i egzaminowania pilotów samolotu Tu-154M wykonującego lot w dniu 10 kwietnia 2010 r. są testy psychologiczne oraz sprawdzenia znajomości języka rosyjskiego.

Przypomnijmy, że to właśnie Guriewicz na konferencji w Moskwie w lutym 2011 r. pierwszy mówił o tym, jakoby nie było dowodów, które podważałyby wnioski MAK, a także dowodów na presję wywieraną na rosyjskich kontrolerów lotów. To on podał również na konferencji, że rzekomo gen. Andrzej Błasik znajdował się w kabinie pilotów i miał we krwi 0,6 promila alkoholu.

Lektura nadesłanych przez Guriewicza pytań wskazuje, że nie zależało mu na poznaniu prawdy, lecz na podjęciu próby obrony mijającego się z prawdą raportu gen. Tatiany Anodiny. Zapewne odpowiedzi naszych pilotów ze specpułku nie spełniły jego oczekiwań. "Jeśli chodzi o psychologów, w 36. SPLT pracują lekarze, którzy przeprowadzają badania przed lotami. (...) Każdy z pilotów podczas badań okresowych przechodzi badania psychologiczne" - zeznał mjr Pietruczuk. Jak stwierdził, nie posiada wiedzy odnośnie do sprawdzania znajomości języka rosyjskiego.

Rozczarowanie Guriewicza

Guriewicza frapowało także, czy pilotom specpułku znany jest jakikolwiek akt normatywny, w którym przewiduje się prawo kapitana statku powietrznego do podjęcia decyzji o lądowaniu na lotnisku Państwowego Lotnictwa Federacji Rosyjskiej w warunkach poniżej minimum dla danego lotniska i dla minimum dowódcy załogi oraz czy bez uzgodnienia tego z prezydentem RP i dowódcą Sił Powietrznych kapitan statku może odlecieć na lotnisko zapasowe.

Żaden tego typu akt normatywny nie mógł być świadkom znany, a na pytanie drugie odpowiadali, że kapitan statku może odlecieć na lotnisko zapasowe, gdyż reguluje to Regulamin Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.

Dla Rosjan wszystko nie mogło być jednak w porządku. Szukali potwierdzenia przyjętej w Moskwie hipotezy o błędach załogi i rzekomych naciskach gen. Błasika. Musieli tylko znaleźć odpowiednie potwierdzenie.

Sugeruje to kolejne pytanie, jakie usłyszał mjr Pietruczuk. Brzmiało ono następująco: "Czy zezwolona jest obecność pasażerów w kokpicie podczas lotów o statusie HEAD?". Sugestia jest jasna, za wszelką cenę obwinić dowódcę Sił Powietrznych, który przecież - jak dowodzi oficjalna opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna z Krakowa - nie przebywał w kokpicie w chwili katastrofy.

"O ile dobrze pamiętam, instrukcja HEAD nic nie mówi o tym, że pasażerowie nie mogą przebywać w kabinie pilotów. Nie mogą przebywać w momencie, kiedy dowódca podejmie decyzję o powrocie pasażerów na miejsce i zapięciu pasów" - zeznał pilot 36. SPLT. Na pewno nie o taką odpowiedź chodziło Guriewiczowi.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że to strona rosyjska nie udostępniła naszej załodze przed startem aktualnych kart podejścia. A potem Rosjanie nie wahali się indagować polskich świadków właśnie o zgodę na start bez aktualnych kart.

- Poziom tendencyjności tych pytań i dostosowywania ich do z góry utartej tezy jest szokujący. Ponadto, co jest niedopuszczalne, stosowane są tu pytania sugerujące odpowiedź. Ich opisowość świadczy wręcz o tym, że prokuratorzy rosyjscy potrzebowali jednego czy dwóch zeznań, by podeprzeć nimi swoją tezę. Gdyby tak nie było, do czego się osobiście przychylam, świadczyłoby to o zupełnej indolencji, braku przygotowania i braku kompetencji tych osób, które przygotowywały pytania, bo w taki sposób ich się nie formułuje - ocenił mecenas Bartosz Kownacki.

Odurzony czy zmęczony?

Z akt umorzonego przez praską prokuraturę wątku cywilnego wynika, że także pytania polskich śledczych potrafią negatywnie zaskakiwać. Świadkowie byli pytani m.in. o to, czy przypadkiem nie zauważyli w zachowaniu członków załogi rządowego tupolewa czegoś niepokojącego bądź nietypowego.

Mimo że o alkoholu nie było w ogóle mowy na pokładzie tupolewa (świadczą o tym chociażby zeznania Moniki Kasprzak, stewardessy w 36. SPLT, specjalisty do spraw zarządzania i marketingu, która zeznała: "Przed tym lotem nikt z Polskich Linii Lotniczych LOT, z Biura Ochrony Rządu, z Kancelarii Prezydenta czy z innej instytucji nie kontaktował się ze mną w sprawie podawania pasażerom alkoholu podczas tego rejsu"), zastanawia fakt, dlaczego wszyscy przesłuchiwani przez prokuratora mjr. Jarosława Seja zostali skonfrontowani z pytaniem, czy alkoholu nie pili czasem sami piloci (!).

"Czy nic w jego zachowaniu nie wskazywało na to, aby był nietrzeźwy, odurzony czy też zmęczony lub w złym stanie psychofizycznym?" - pytał o poszczególnych członków załogi prokurator Sej.

Rano 10 kwietnia 2010 roku mł. chor. sztab. Robert Różowicz spotkał z technikiem pokładowym ppor. Andrzejem Michalakiem (20 lipca 2010 r. został on przesłuchany przez mjr. Jarosława Seja). Według relacji świadka, Michalak był pogodny, wesoły i co raczej oczywiste wśród członków załogi, która zaraz ma startować ze szczególnie ważną delegacją na pokładzie - trzeźwy.

"Zeznaję, że spotkałem się z nim przed godz. 5.00 rano. Chwilę ze sobą rozmawialiśmy, nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, dotyczyło to spraw prywatnych, koleżeńskich. Zachowywał się normalnie i spokojnie, był pogodny.

Nie zauważyłem w jego zachowaniu niczego niepokojącego bądź nietypowego. Nic w jego zachowaniu nie wskazywało na to, aby był nietrzeźwy, odurzony czy też zmęczony lub w złym stanie psychofizycznym. (...) Zeznaję, że widziałem tego dnia również pozostałych członków załogi tego samolotu, ale nie rozmawiałem z nikim z nich. Nie zaobserwowałem w ich zachowaniu niczego niepokojącego bądź nietypowego" - odpowiedział prok. Sejowi Różowicz.

Podobnie zeznał plut. Przemysław Lubieniecki, który 10 kwietnia 2010 r. wykonywał czynności obsługi technicznej związane z przygotowaniem samolotu Tu-154M do wylotu i ok. 4.00 również spotkał się z Michalakiem, jak również sierżant Jerzy Ferenc (przesłuchany 22 lipca 2010 r. przez kpt. Rafała Iwanickiego), starszy kapral Łukasz Michalak (przesłuchany 22 lipca 2010 r. przez mjr. Jarosława Seja) czy sierżant Paweł Sempka (przesłuchany 28 lipca 2010 r. przez mjr. Jarosława Seja).

Prokuratora Seja interesowało również to, czy przesłuchiwani przez niego świadkowie przypominają sobie jakiekolwiek incydenty z udziałem załogi, w skład której wchodził mjr Protasiuk. "Zeznaję, że ja wchodzę w skład KBI (Komisji Badania Incydentów) i nie przypominam sobie jakichkolwiek raportów dotyczących tego oficera" - zeznał ppłk Mirosława Szapela, przesłuchany przez mjr. Seja 19 maja 2010 roku).

Świadkowie odpowiadali także na pytania, czy posiadają informacje na temat jakichkolwiek wypowiedzi dowódcy samolotu Tu-154M Arkadiusza Protasiuka, związanych z niezadowoleniem co do przygotowania lotu do Smoleńska w dniu 10 kwietnia 2010 roku, wobec generała Andrzeja Błasika. Chodzi tu o rzekomą kłótnię między gen. Błasikiem a mjr Protasiukiem przed startem samolotu, której w rzeczywistości - poza publikacjami, w których przodowała "Gazeta Wyborcza" - nie było.

Nie dziwi więc odpowiedź kpt. Łukasza Szpakowskiego z 36. SPLT (przesłuchany 27 kwietnia 2011 r. przez kpt. Rafała Iwanieckiego), który jednoznacznie stwierdził: "Nie słyszałem takich wypowiedzi Arkadiusza Protasiuka".

- Wątek kłótni gen. Błasika był nagłaśniany przez media. Trzeba było to wyjaśnić, dlatego takie pytania padały, by raz na zawsze zamknąć tę sprawę. Odpowiedź była jednoznaczna i urywała wszelkie spekulacje niepoparte żadnymi dowodami - mówi mec. Bartosz Kownacki.

- Natomiast jeżeli chodzi o pytania dotyczące alkoholu i odurzenia, to ja ich zasadności w ogóle nie rozumiem. Rozumiałbym je w dwóch przypadkach: gdyby alkohol lub środki odurzające znajdowały się we krwi załogi, a tego nie było, bo o tym wiemy, oraz w sytuacji, w której kwestionuje się rosyjskie opinie sekcyjne - zwraca uwagę adwokat.

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dzienni Piątek, 13 lipca 2012

Autor: au