Przestępstwo było, ale przedawnione
Treść
Dwaj stalinowscy śledczy popełnili przestępstwa, ale uległy one przedawnieniu - uznał wczoraj Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Dlatego ich sprawa została umorzona. IPN zapowiada złożenie apelacji.
Według sądu, były stalinowski prokurator Kazimierz G., przedłużając areszt płk. Stefanowi Biernackiemu, naruszył prawo w sposób nieumyślny. Wobec oficera WP prowadzono śledztwo w jednej z tzw. spraw odpryskowych w sprawie rzekomego spisku w wojsku.
- Sąd nie znalazł podstaw, jak chce tego prokuratura, że oskarżony działał umyślnie przeciwko płk. Biernackiemu - stwierdził sędzia ppłk Robert Gmyz.
Sędzia Gmyz, uzasadniając wyrok, argumentował, że z dokumentów historycznych i opracowań wynika, iż G. nie był uległy wobec władzy komunistycznej. Co więcej, miał nawet sprzeciwiać się systemowi, odmawiając w tym samym czasie zastosowania aresztu wobec osób, które próbowały uciec na kutrze za granicę. Dlatego - zdaniem sądu - należy przyjąć, że działania stalinowskiego prokuratora - jakkolwiek naruszyły prawo - nie były umyślnym przestępstwem urzędniczym, a co za tym idzie - zbrodnią komunistyczną, której warunkiem jest świadomość popełnianego przestępstwa. Zresztą sędzia tuż przed ogłoszeniem wyroku ostrzegł strony, że może przyjąć taką konstrukcję prawną.
Z brakiem świadomości o podejmowaniu przestępczych działań przez Kazimierza G. zdecydowanie nie zgodził się śledczy z IPN.
- Kazimierz G. miał szeroką wiedzę na temat tych postępowań - podkreślał na rozprawie prokurator IPN Piotr Dąbrowski. - Stwierdzić należy, że sama koncepcja spisku była kompletnie niewiarygodna - wskazywał, dodając, że śledztwa i procesy wobec oficerów Wojska Polskiego były przejawem represji względem tych osób. - Ci oficerowie byli nie do zaakceptowania przez władze komunistyczne - podkreślił prokurator. - Świadomość G. nie może budzić wątpliwości co do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa - ocenił Dąbrowski. Pion śledczy domagał się dla Kazimierza G. roku więzienia, bez stosowania zawieszenia kary.
- Jestem oburzony wystąpieniem prokuratora - zareagował na mowę końcową Kazimierz G. - Jeżeli prokurator robi ze mnie ludobójcę, to się nie mieści w granicach przyzwoitości - dodał. Były stalinowski prokurator argumentował, iż śledztwa i procesy wcale nie stanowiły elementu zwalczania przedwojennych oficerów WP, ponieważ wśród aresztowanych byli m.in. komuniści. Na koniec swojej mowy porównał działania IPN do działań stalinowskiej Informacji Wojskowej. Zdaniem Kazimierza G., tak jak IW oskarżała oficerów o spiski, żeby uzasadnić konieczność swojego istnienia, tak IPN, oskarżając np. jego, chce również "uprawdopodobnić przyczynę swojego istnienia".
Sąd uznał, że przedawniła się również sprawa drugiego śledczego Tadeusza J. którego nie było na ogłoszeniu wyroku. Mimo że sąd przyznał, iż prowadzone przez niego przesłuchania nie wyglądały "sielankowo". Były funkcjonariusz Głównego Zarządu Informacji WP był oskarżony o znęcanie się podczas śledztwa nad płk. Franciszkiem Skibińskim. Miał wielokrotnie przesłuchiwać więźnia, pozbawiając go snu w celu złamania go, tak by ten przyznał się do udziału w szpiegowskiej organizacji w wojsku.
Jednak sędzia Gmyz, przytaczając m.in. orzeczenia Sądu Najwyższego dotyczące warunków uznania czynów popełnionych przez śledczego za zbrodnię ludobójstwa, uznał, że trudno mu ją przypisać. Z wywodów sędziego wynikało, że Tadeusz J. był przekonany, że rzeczywiście ma do czynienia ze szpiegami i nie miał świadomości, iż dopuszcza się przestępstwa, które można zakwalifikować jako zbrodnię ludobójstwa. A brutalność, której się dopuszczał podczas śledztwa, już się przedawniła.
- Będzie apelacja - zapowiedział pytany przez nas prokurator IPN.
Obrońca Kazimierza G. chciał uniewinnienia, ale przyznał w rozmowie z dziennikarzami, iż ten wyrok jest "do zaakceptowania". - Po analizie pisemnego uzasadnienia zastanowimy się, czy wnosić apelację - powiedział mecenas Jerzy Kaczorek.
Akt oskarżenia wobec obu śledczych trafił do sądu w 2008 roku. Ale początkowo sąd wojskowy ich uniewinnił. IPN i syn płk. Biernackiego odwołali się od wyroku. W 2010 r. Sąd Najwyższy uznał, że WSO zbyt pobieżnie ocenił sprawę, i zwrócił ją do ponownego rozpatrzenia. Sąd Najwyższy wskazał, że Biernackiego przesłuchiwano wielokrotnie, również w nocy, i G. nie może zasłaniać się tym, że przyznał się do stawianych mu zarzutów.
W okresie stalinowskim Kazimierz G. oskarżał kilkunastu żołnierzy Armii Krajowej, a nawet osobiście uczestniczył w ich rozstrzeliwaniu, jak w 1946 r. w Siedlcach. Jednak brak dokumentacji nie pozwala wyjaśnić w pełni jego roli w tym procesie. Jego żona Alicja Graff, również stalinowska prokurator, była zamieszana w mord sądowy na gen. Auguście Fieldorfie "Nilu", szefie Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik Czwartek, 15 marca 2012, Nr 63 (4298)
Autor: au