Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Potraktowani z buta

Treść

Mimo środków prewencji zwolnieni pracownicy Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego po krótkiej szarpaninie z ochroniarzami i przy biernej postawie policji sforsowali barierki i siłą wdarli się do zakładu, gdzie zajęli świetlicę. Protestujący zablokowali też obie bramy zakładu, uniemożliwiając wyjazd ciężarówek z transportem wykonanego obuwia. W tej sytuacji władze spółki zdecydowały się wczoraj na rozmowy ze związkowcami.
- Zostaliśmy potraktowani jak śmiecie - mówi stojący przed zakładem pan Wiesław, mechanik z 31-letnim stażem pracy, który wieczorem 29 grudnia ub.r. jako jeden ze 144 pracowników otrzymał pocztą zawiadomienie o zwolnieniu z pracy. Dowiedział się, że przysługuje mu 3-miesięczny okres wypowiedzenia bez świadczenia pracy i 3-miesięczna odprawa. Zabroniono mu wejścia na teren zakładu po rzeczy osobiste, które mają być wydane w późniejszym terminie.
- To tak traktuje się wieloletniego pracownika? Przecież ja tu kawał życia i zdrowia zostawiłem. To już przestępców dzisiaj się lepiej traktuje - mówi z goryczą.
Po prawie 70 latach istnienia znana lubelska firma obuwnicza została postawiona w stan likwidacji. Akcję tę przygotowywano w całkowitej tajemnicy. Poprzedziły ją działania dezinformacyjne, wybrano okres przerwy noworocznej, założono efekt całkowitego zaskoczenia pracowników. Znienacka zablokowano telefony służbowe i zabarykadowano wejście do zakładu. Dość powiedzieć, że pracownicy otrzymali wypowiedzenia pocztą kurierską 29 i 30 grudnia ub.r., a dni od 30 grudnia do 5 stycznia ich pracodawca ustalił jako wolne od pracy. - Aby zamydlić oczy, ogłoszono, że odpracujemy te dni w wolne soboty w lutym i w marcu - wskazują pracownicy.
Zdaniem Mariusza Szewca, szefa "Solidarności" w LZPS, kierownictwo firmy z premedytacją wprowadzało w błąd związkowców i pracowników. - Uspokajali, że wszystko jest w porządku, na przyszły rok planowali produkcję na poziomie 100 tys. par butów - wylicza związkowiec.
Lubelskie Zakłady Przemysłu Skórzanego to działająca od 1944 r. firma obuwnicza produkująca cieszące się dużym uznaniem obuwie na potrzeby polskiej armii. Obok czeskich zakładów Prabos i niemieckich Abeba tworzyła giełdową Grupę Protektor. Pod koniec ub.r. władze spółki uznały, że centralnym miejscem produkcji dla Europy Środkowej będzie czeski Slavicin. Produkcji nie zaprzestanie też niemiecki zakład.
- Decyzja o postawieniu w stan likwidacji LZPS ma wyłącznie przyczyny ekonomiczne - przekonywał przed zakładem Wojciech Kądziołka, rzecznik spółki Protektor SA, wskazując jako przyczynę spowolnienie gospodarcze.
Pracownicy nie zgadzają się z takim tłumaczeniem. Uważają, że zadłużenie zakładu było celowe. - Myśmy produkowali obuwie, kupowali materiały, ponosili wszelkie koszty, a magazyn wyrobów gotowych i zbyt już do nas nie należały. W efekcie się zadłużaliśmy, a grupa Protektor osiągała zyski - tłumaczy jeden ze zwolnionych. - Przecież zakłady w Niemczech i Czechach kupiono z wypracowanych przez nas pieniędzy, od 3,5 roku nie mieliśmy żadnej, nawet przewidzianej ustawowo podwyżki - dodaje.
Związkowcy negocjujący z zarządem spółki domagają się dla pracowników m.in. odszkodowania w wysokości 2 tys. zł za każdy przepracowany w firmie rok i rozliczenia się spółki z funduszu socjalnego.
- Jak na razie rozmowy nie doprowadziły do żadnych wspólnych ustaleń - powiedział nam wczoraj wieczorem Mariusz Szewc. - Zarząd nie chce nas dopuścić do naszych związkowych pokoi. Nawet prowiant dla części protestującej załogi możliwy był do przekazania dopiero po interwencji posłów - relacjonował.
Adam Kruczek Lublin

Nasz Dziennik Wtorek, 3 stycznia 2012, Nr 2 (4237)

Autor: au