Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pogotowie pod Protektorem

Treść

Kilkudziesięciu zwolnionych pracowników lubelskich zakładów obuwniczych Protektor spędziło uroczystość Trzech Króli i niedzielę za kordonem ochroniarzy. Po raz kolejny władze spółki uniemożliwiły księżom wejście z posługą duszpasterską do protestujących już prawie tydzień na terenie zakładu.

Byłych pracowników Protektora pozdrowił w czasie Mszy św. transmitowanej przez TV Polonia ks. abp Stanisław Budzik. - Jesteśmy z wami, solidaryzujemy się z wami, wasza troska jest naszą troską - mówił metropolita lubelski. - Apelujemy do wszystkich stron, aby z tej trudnej sytuacji znalazło się wyjście przez obustronny szczery dialog - wezwał.
Pracownicy prowadzący strajk okupacyjny wraz z kilkudziesięcioma osobami stojącymi w deszczu na ulicy wysłuchali Mszy Świętej dzięki głośnikom ustawionym na ulicy, przez które nadawana była transmisja. Władze spółki stanowczo odmówiły dwóm księżom wejścia do wyczerpanych długotrwałym protestem kobiet. Przez megafon podziękował im za wytrwałość ks. Zbigniew Kuzia, duszpasterz lubelskiej "Solidarności".
- Dlaczego tak boją się księdza? - zastanawiał się ks. Kuzia. - Przecież nawet w stanie wojennym, dokładnie 30 lat temu, gdy fabryka była otoczona przez uzbrojone po zęby oddziały, wpuścili nas i przez trzy dni i noce służyliśmy ludziom posługą religijną - dodał.
Po pięciu dniach protestu na terenie zakładu pozostało około 30 pracowników, głównie kobiet. Wspiera je kilkadziesiąt osób przed bramą fabryki. W czwartek jedną z kobiet z objawami wyczerpania zabrało pogotowie, a trzy inne zrezygnowały z protestu z przyczyn osobistych. W piątek kolejną kobietę zabrało pogotowie.
Odmowa kontaktu z księżmi to element stałej presji i ciągu szykan, jakim zarządcy Protektora poddają protestujących. Cały czas zmuszają ich do koczowania na schodach i w niewielkim pokoiku, zabraniając im skorzystania z pomieszczeń związkowych. Początkowo usiłowali złamać kobiety przez odcięcie je od zaopatrzenia w żywność i środki higieny osobistej, ale wobec upublicznienia tych skandalicznych praktyk w toku mediacji zrezygnowali z niektórych szykan. Jak dotąd jedynym ustępstwem ze strony władz Protektora było umożliwienie dostarczania protestującym pożywienia i środków higieny osobistej oraz zaopatrzenie ich w śpiwory. - Na polecenie prezesa ochrona w dalszym ciągu ogranicza przekazywanie strajkującym ubrań, nie wolno nam zaopatrywać ich w jakąkolwiek prasę, nie mogą się wyspać, są pod ciągłą psychiczną presją - mówi Teresa Misiuk, członek zarządu lubelskiej "Solidarności". Nad rozwiązaniem konfliktu obradowała już Wojewódzka Komisja Dialogu Społecznego, a także powołany został mediator. Dzisiaj WKDS ma kontynuować obrady.
Ponad 140 pracowników Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego w ostatnich dniach ub.r. zostało zaskoczonych zwolnieniami dostarczonymi im do domów pocztą kurierską. Zabroniono im wstępu do zakładu po rzeczy osobiste. Wcześniej byli okłamywani przez zarząd spółki o zapewnieniu pracy w nadchodzącym roku. W reakcji na wyjątkowo aroganckie i przedmiotowe potraktowanie powołali komitet protestacyjny. Żądają od byłego pracodawcy rozliczenia się z funduszu socjalnego i wyższych odszkodowań za utratę pracy.

Adam Kruczek, Lublin

Nasz Dziennik Poniedziałek, 9 stycznia 2012, Nr 6 (4241)

Autor: au