Podwójne zabójstwa
Treść
Z dr. Tomaszem Łabuszewskim, naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie, rozmawia Zenon Baranowski
Łączka jest najbardziej znanym miejscem pochówków ofiar stalinowskich represji, które jednak miało pozostać tajne.
- W odniesieniu do więzienia Mokotów 1 resort bezpieczeństwa prawdopodobnie celowo nie prowadził dokumentacji dotyczącej miejsc pochówków ofiar mordów sądowych i zamordowanych podczas śledztwa. Może być też tak, że te dokumenty po prostu nie zachowały się. Ale funkcjonariusze, którzy byli przesłuchiwani w latach 50. XX w., a którzy zajmowali się sprawami pochówków, twierdzili, że takiej dokumentacji po prostu nie prowadzono.
Chodziło o zatarcie śladów?
- W odniesieniu do żołnierzy wyklętych realizowano takie założenie, które określa się podwójnym zabójstwem. Nie tylko eliminowano ich fizycznie, ale starano się również zabić pamięć o nich. Rodziny nigdy nie miały się dowiedzieć, gdzie, w jakim miejscu ich bliscy zostali pochowani.
Ale informacje o Łączce przedostały się jednak do opinii publicznej.
- Wiadomo o tym miejscu na podstawie zeznań tych samych funkcjonariuszy, że do roku 1948 zwłoki z więzienia na Mokotowie grzebano na Służewcu, a po tym roku drugą lokalizacją główną był cmentarz na Powązkach. Biorąc za punkt wyjścia dokumentację, która się zachowała, dotyczącą dat wykonywania wyroków, można byłoby ustalić - za podstawę przyjmując to, jaki obszar cmentarza resort wykorzystywał - w jakiej sekwencji te ofiary kładziono. Tyle że funkcjonariusz zajmujący się tymi pochówkami stwierdził, iż występowały przypadki, że w dołach wcześniej wykopanych przez więźniów funkcjonariusze z więzienia przy ul. 11 Listopada potrafili pochować "swoje" zwłoki. W związku z tym ta kolejność może być zaburzona.
To znaczy, że prace nie będą łatwe?
- Mamy do czynienia z celowym zacieraniem śladów zbrodni. Jak na Służewcu, gdzie nawieziono ziemię i zorganizowano w miejscu prawdopodobnego pochówku parking, również cmentarz na Powązkach doczekał się pewnych prac ziemnych. Chodzi o tę część od strony Koła, która znajdowała się w pewnym obniżeniu, a na którą także nawieziono ziemię. Doprowadziło to do sytuacji, że na części pochówków ofiar więzienia mokotowskiego mogą być rozmieszczone groby prywatne.
Wiele rodzin z niecierpliwością czeka na wyniki odkrywek.
- Niektóre rodziny miały szczęście, jak np. bliscy Jana Rodowicza "Anody", którego znali grabarze pracujący na Powązkach. Gdy 12 stycznia 1948 r., kiedy funkcjonariusze UB złożyli w jednym z dołów jego zwłoki, powiadomili o tym fakcie rodzinę. Bliscy 16 marca 1949 r. wykopali go z dołu wskazanego przez grabarzy i pochowali w grobie rodzinnym. Ale to tylko jeden z nielicznych wyjątków.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Piątek, 16 marca 2012, Nr 64 (4299)
Autor: jc