Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Parulski kontra Seremet

Treść

Prokurator Mikołaj Przybył uznał, że postanowienia wydane w zakresie uzyskania danych personalnych, wykazu połączeń telefonicznych, wykazu wiadomości tekstowych, a nawet te dotyczące żądania wydania treści wiadomości tekstowych były uzasadnione i nie naruszały obowiązującego prawa.

- Moja ocena wynika wprost z zastosowania przepisu art. 236a obowiązującego kodeksu postępowania karnego, który umożliwia prokuratorowi sięganie po dowody elektroniczne - zaznaczył śledczy. Zapewnił też, że wydając postanowienia, prokuratorzy nie wiedzieli, do kogo należą numery telefonów zawarte w postanowieniach. Identyfikacja ich właścicieli była możliwa dopiero po uzyskaniu odpowiedzi od operatorów. - Zarzuty, że miałem pełną wiedzę w tym zakresie i podałem przedstawicielom mediów informacje nieprawdziwe, są całkowicie bezpodstawne i kłamliwe. Grożenie mi przez gazety odpowiedzialnością dyscyplinarną za rzekome wprowadzenie opinii publicznej w błąd uważam za jawne godzenie w zasadę niezależności prokuratora i kneblowanie mi ust. Jeszcze raz oświadczam, że zarówno ja, jak i prokurator kpt. Łukasz Jakuszewski pełną wiedzę w tym zakresie posiedliśmy dopiero po uzyskaniu wszystkich danych od operatorów - dodał. Śledczy podkreślił również, że w toku postępowania kilkakrotnie referował w szczegółach stan śledztwa prok. Seremetowi (włącznie z przesłuchaniem go w charakterze świadka) i miał on szczegółową wiedzę na temat stanu śledztwa i podejmowanych czynności, które akceptował. Ostatnią relację prokurator generalny otrzymał w marcu 2011 roku.


Wojna na konferencje
Wczoraj - już po tragicznych wydarzeniach - prok. Seremet podkreślił, iż "kilka postanowień Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu w śledztwie w sprawie przecieków ze sprawy smoleńskiej nie miało podstawy prawnej, ale nie można mówić, by prokuratorzy inwigilowali dziennikarzy". Jak dodał, nie zgadza się z niektórymi tezami prok. Przybyła, który bronił decyzji procesowych podjętych w tamtejszej prokuraturze. Jak zaznaczył, po zakończeniu tej sprawy umorzeniem decyzje były badane przez stołeczną prokuraturę apelacyjną i Prokuraturę Generalną. Według niego, analizy wykazały, że "kilka postanowień wydano bez podstawy prawnej". Seremet nie ujawnił, o które postanowienia chodzi, i poinformował, że złożono na nie zażalenia i sprawa trafi do sądu, który podejmie w tej sprawie ostateczne decyzje.
Jednak kroki przedsięwzięte przez Seremeta skrytykował prok. gen. Krzysztof Parulski, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jak podkreślił, zlecenie cywilnej prokuraturze oceny pracy prokuratury wojskowej było niestosowne. - Analiza prokuratury apelacyjnej i sugerowanie na jej podstawie możliwości naruszenia prawa i w konsekwencji wszczęcie postępowania karnego wobec prokuratorów z wydziału ds. PZ WPO w Poznaniu jest działaniem nieuprawnionym - uznał Parulski. Jak podkreślił, że według Sądu Najwyższego naruszenie przepisów procedury karnej przez prokuratora, jeśli nie wywołało negatywnych skutków prawnych, nie może rodzić sankcji karnych czy dyscyplinarnych, zwłaszcza jeśli można było dane naruszenie skorygować zażaleniem do sądu. Parulski za nieetyczne uznał upublicznienie przez PG wyników analizy dokonanej przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, przed jej przekazaniem do bezpośrednich przełożonych PW i przed sądowym rozpoznaniem zażaleń. - Doszło do sytuacji, w której (...) dokonano już po stronie prokuratury oceny zachowania, które miało być przedmiotem rozpoznania przez niezawisły sąd. Tego typu praktyka działalności medialnej jest przez PW nieakceptowana i uznawana za wysoce nieetyczną - zaznaczył prok. Parulski. Jak dodał, stołeczna prokuratura apelacyjna była upoważniona do wnikliwej oceny materiałów śledztwa dotyczącego przecieku i ewentualnego podjęcia tego postępowania "z uwagi na niewyczerpanie inicjatywy dowodowej".
Szef NPW dodał też, że nie ma podstaw do twierdzenia, by powodem targnięcia się na życie płk. Przybyła były kwestie natury osobistej. Jak poinformował, podjął już działania w kierunku roztoczenia opieki nad rodziną płk. Przybyła. Szef NPW ujawnił też, że płk Przybył z racji wykonywanej pracy był obiektem ataków na mieszkanie i samochód - dlatego też miał broń służbową. Prokurator Parulski zaznaczył też, że Przybył "to człowiek honoru i prawości, pełen dynamizmu, wiary, woli życia". Odnosząc się do treści oświadczenia śledczego, zaznaczył, że NPW akceptuje wszystkie jego tezy. Parulski nazwał kłamstwem podawanie przez część mediów, że "prokuratura przestępczo podsłuchiwała dziennikarzy", i powtórzył, że prokuratura wojskowa nie podsłuchiwała żadnego dziennikarza.
Wystąpienie szefa NPW wywołało kolejne oświadczenie prokuratora generalnego, tym razem ustami rzecznika prasowego prok. Mateusza Martyniuka. Ten zaznaczył, że prok. Przybył nie informował prok. Seremeta o śledztwie. Wprawdzie Seremet miał dwa razy spotkać się z prok. Przybyłem, ale nie zapoznawał się z aktami śledztwa i nie otrzymywał szczegółowych informacji na temat konkretnych postanowień podjętych w toku postępowania. Odnosząc się do kwestionowanego przez gen. Parulskiego uzasadnienia kontroli prowadzonej przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, przypomniał, że postępowanie dotyczące ujawnienia informacji ze śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej zostało umorzone przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie i na polecenie PG prawidłowość tej decyzji badała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. W toku tego badania ustalano m.in. prawidłowość podejmowanych decyzji, w tym tych dotyczących billingów i treści SMS-ów. W ocenie PG, zapoznał opinię publiczną z uzyskaną analizą, bo miał do tego prawo. - To jest autonomiczna decyzja prokuratora generalnego. Tak naprawdę nie jest to ocena, jakiej dokona sąd, ale ocena prawna. Prokurator generalny ma prawo oceniać zgodność z prawem podejmowania określonych działań przez podległych mu prokuratorów. Prokurator generalny tak naprawdę otrzymał opinię prawną dotyczącą zgodności z prawem działań podejmowanych przez prokuratorów - zaznaczył Martyniuk.

Tragiczna przerwa
Prokurator Przybył swoje wystąpienie zakończył oświadczeniem, w którym zapewnił, że w czasie całej swojej służby nigdy nie przyniósł ujmy Rzeczypospolitej Polskiej. - Będę bronić z całą stanowczością honoru oficera Wojska Polskiego i prokuratora - zaznaczył. Po tych słowach prok. Przybył poprosił dziennikarzy o pięć minut przerwy. Kiedy żurnaliści opuścili gabinet prokuratora, padł strzał. Prokurator strzelił w kierunku swojej głowy z broni służbowej. Po udzieleniu mu pomocy i przewiezieniu do szpitala okazało się, że poszkodowany jest przytomny, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - miał uszkodzoną twarzoczaszkę.
Na miejscu zdarzenia działania podjęła Żandarmeria Wojskowa, która dokonała zabezpieczenia miejsca zdarzenia i wraz z prokuratorami wojskowymi rozpoczęła gromadzenie śladów i dowodów. W związku z wydarzeniami minister sprawiedliwości Jarosław Gowin skontaktował się z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem i zadeklarował pomoc i wsparcie.
Śledztwo dotyczące ujawnienia tajemnicy służbowej i rozpowszechniania bez zezwolenia informacji z postępowania przygotowawczego dotyczącego katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu wszczęła 16 listopada 2011 roku. Powodem były liczne przecieki do mediów z akt smoleńskich. Postępowanie miało ustalić sprawcę przecieków i spowodować ich zatamowanie. W ocenie śledczych nieszczelność utrudniała współpracę z Federacją Rosyjską oraz opóźniała śledztwo w sprawie katastrofy. W postępowaniu weryfikowano wątek udziału obcych służb specjalnych, które mogły być zainteresowane podsycaniem atmosfery w Polsce w obliczu zbliżających się wyborów. Decyzja o sprawdzeniu kontaktów prokuratorów nadzorujących śledztwo smoleńskie zapadła po notatce kpt. Marcina Maksjana z Biura Prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej, w której informował o próbie wydobycia przez dziennikarza od śledczych materiałów niejawnych. Dziennikarz miał posiadać wiedzę na temat zawartości tych materiałów. Śledczy, nie przesądzając, czy kontaktujący się z kpt. Maksjanem był dziennikarzem, poddali kontroli kontakty śledczych. Wśród abonentów znaleźli się dziennikarze.

Trefne przetargi "drugim dnem"?
W ocenie mec. Bartosza Kownackiego, pełnomocnika kilku rodzin poszkodowanych w katastrofie smoleńskiej, trudno uwierzyć, że prokurator targnął się na własne życie na skutek problemów wypływających ze sprawy inwigilacji dziennikarzy. Jego zdaniem, można domniemywać, że istniał cały szereg innych powodów takiej decyzji, a istotny ślad stanowią tu postępowania prowadzone przez WPO w Poznaniu w sprawach przestępstw gospodarczych związanych z organizacją przetargów dla wojska. W ocenie mec. Kownackiego, w świetle medialnych ataków na poznańską wojskową prokuraturę okręgową niewłaściwie zachował się prok. Seremet. - Przełożeni poszli tu za ocenami mediów, a powinni stanąć w obronie prokuratorów albo milczeć do czasu rozstrzygnięcia sprawy. Jeśli decyzje prokuratorów okazałyby się błędne, dopiero wtedy należało wyciągać stosowne wnioski czy konsekwencje - ocenił. Zdaniem mec. Kownackiego, prok. Seremet nie pierwszy raz nie sprawdził się jako przełożony. - W sprawie katastrofy smoleńskiej mieliśmy wiele takich przykładów. Prokurator Seremet np. wykluczał jakiś wątek śledztwa, po czym prokurator referent pytany o sprawę okazywał swoje zdziwienie. To świadczy o tym, że prokurator generalny wypowiada się na zapotrzebowanie mediów, a nie taka jest jego rola. To wskazuje, że po reformie prokuratura nie funkcjonuje dobrze - dodał. Kownacki podkreślił także, iż w obecnej sytuacji należy zwrócić uwagę na śledztwa, jakie prowadził wydział nadzorowany przez prok. Przybyła, bo może się okazać, że przyczyny jego działań właśnie tam mają swoje źródło, a sprawa rzekomego łamania prawa przez prokuraturę wojskową była tylko pretekstem, by stworzyć nacisk na prokuraturę i odsunąć śledczych od jakichś postępowań. W takim przypadku nagłośniona w mediach sprawa podsłuchów mogła zakończyć się dla prokuratora dotkliwymi konsekwencjami. - Nikt nie zdecyduje się na tego typu krok tylko dlatego, że dziennikarze stwierdzili, że prokurator złamał prawo. Nawet jeśli w całej tej sytuacji nieprawidłowo zachował się prokurator generalny - dodał mec. Kownacki.
W związku z tragicznymi wydarzeniami w Poznaniu Klub Parlamentarny Solidarna Polska zażądał zwołania połączonych Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i Komisji Obrony Narodowej oraz odwołania naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego. Jak ocenił Zbigniew Ziobro, dzisiejsza prokuratura jest w stanie zapaści i widać, że decyzja o rozdziale Prokuratury Generalnej od Ministerstwa Sprawiedliwości była błędem. - Żądamy, aby na posiedzeniu komisji pojawili się: prokurator generalny Andrzej Seremet, a także naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski, aby przedstawić posłom wiedzę na temat tych tragicznych wydarzeń - zaznaczyli posłowie Solidarnej Polski.

Marcin Austyn


Nasz Dziennik Wtorek, 10 stycznia 2012, Nr 7 (4242)

Autor: au