Palikot ubezpiecza koalicję
Treść
Koalicja nie musi się obawiać, że z powodu niewielkiej przewagi głosów w Sejmie może, w przypadku nieobecności części posłów, narazić się na nieprzeforsowanie podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia. Donald Tusk zyskał nowego sojusznika wśród posłów - Janusza Palikota
Sejm przeprowadził wczoraj pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zakładającego przede wszystkim zrównanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn i jego podniesienie do 67 lat. Za dalszą pracą nad rządowym projektem ustawy emerytalnej opowiedziały się Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe, które zyskały sojusznika w klubie Janusza Palikota. Pozostałe kluby parlamentarne: Prawo i Sprawiedliwość, SLD i Solidarna Polska, jednoznacznie opowiedziały się przeciw projektowi, zapowiadając własne wnioski o odrzucenie go już w pierwszym czytaniu. Już za dwa tygodnie ustawa może zostać uchwalona - 9 maja miałoby odbyć się drugie czytanie projektu, a 11 maja - głosowanie.
Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) przekonywał posłów, iż podniesienie wieku emerytalnego jest niezbędne. Powoływał się przy tym na pogarszającą się sytuację demograficzną kraju, zaznaczając, że bez zdecydowanej, szybkiej reakcji - a taką ma być przesunięcie wieku emerytalnego - grozi Polsce poważny kryzys systemu emerytalnego. - Brak reformy oznacza niskie emerytury dla przyszłych pokoleń, niższy wzrost gospodarczy spowodowany ubytkiem osób w wieku produkcyjnym oraz wysoki deficyt systemu emerytalnego ograniczający wydatki na rozwój - mówił minister pracy. Kosiniak-Kamysz przekonywał, że rozłożenie zmian na lata pozostawia czas na dostosowanie rynku pracy zarówno po stronie pracowników, jak i pracodawców. Wiek emerytalny kobiet i mężczyzn miałby być podnoszony stopniowo. W wieku 67 lat mężczyźni przechodziliby na emeryturę już w 2020 roku, a kobiety w 2040 roku. Minister pracy zapowiedział, iż co cztery lata rząd będzie dokonywał analizy przebiegu reformy wieku emerytalnego. Dariusz Rosati (PO) przekonywał, że gdyby nie podniesienie wieku emerytalnego, to przyszłe emerytury byłyby na głodowym poziomie dla ogromnej większości emerytów. Ocenił, iż w wyniku podwyższenia wieku emerytalnego kobiet z 60 do 67 lat emerytury kobiet będą o 70 proc. wyższe, a mężczyzn - w wyniku podwyższenia z 65 lat do 67 lat - o 20 proc. wyższe. Rządząca koalicja PO - PSL dla swojego "kompromisu" w sprawie podniesienia wieku emerytalnego znalazła w Sejmie koalicjanta jedynie w postaci Janusza Palikota, który zapowiedział, iż jego klub poprze wniosek o dalszą pracę nad projektem. Pozostałe kluby parlamentarne zdawały się nie mieć wątpliwości, że emerytalna koncepcja rządu jest zła bądź niepotrzebna. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, iż to reforma tchórzliwa. - Ta reforma jest prezentowana bardzo często w mediach jako odważna. Otóż odważnymi reformatorami będą ci, którzy w końcu sięgną do głębokich kieszeni, tych polskich, ale także tych niepolskich, które w Polsce mamy. Ta reforma jest tchórzliwa. Jest kolejnym uderzeniem w wielką grupę społeczną - w tym wypadku uderzeniem w miliony ludzi, którzy urodzili się w okresie tzw. wyżu demograficznego. Uderzeniem - trzeba powiedzieć - bardzo, ale to bardzo mocnym. To jest reforma czy - mówiąc dokładnie - ustawa przygotowana pospiesznie, niechlujnie, z kompromitującym uzasadnieniem - stwierdził Kaczyński.
Według prezesa PiS, rządowa reforma podąża w kierunku zarysowanym już pod koniec lat 90., gdy reformę emerytalną przeprowadzał rząd Jerzego Buzka. - Przeprowadzono największą w dziejach Polski oszukańczą kampanię, gdzie milionom ludzi wmówiono, że OFE jest w ich interesie, że będą odpoczywać na stare lata na Hawajach. To jest kierunek, który w istocie sprowadza się do jednego - do likwidacji zasady solidarności społecznej i przede wszystkim likwidacji zdefiniowanego świadczenia. W zamian za to mamy zdefiniowaną składkę i całkowicie niepewne świadczenie. Otóż dzisiaj można powiedzieć jedno: to świadczenie będzie bardzo niskie - stwierdził Kaczyński. Ocenił, że podczas prac nad projektem sprowadzającym się do skrócenia okresu wypłacania emerytur "całkowicie podeptano zasady konsultacji społecznych" oraz "złamano konstytucyjne prawo do referendum". - Przy takiej ilości podpisów i przy takich wynikach badań socjologicznych dotyczących postaw społeczeństwa Sejm był w istocie zobligowany do tego, żeby referendum dopuścić - dodał Kaczyński. Politycy Prawa i Sprawiedliwości już wcześniej zapowiadali, iż w przypadku dojścia do władzy odwrócą rządową reformę. Jarosław Kaczyński wczoraj poszedł jednak jeszcze dalej, zapowiadając dążenie do powrotu systemu sprzed reformy z roku 1999. - Jesteśmy przeciwko, żeby nie przestrzegano w Polsce artykułu 67 Konstytucji. 67 artykuł Konstytucji mówi wyraźnie, że państwo ma zapewnić zabezpieczenie społeczne. Państwo, a nie system o charakterze w istocie komercyjnym. (...) Jesteśmy za powrotem do mechanizmu, w którym mamy do czynienia ze świadczeniem zdefiniowanym, powrotem do mechanizmu solidarnościowego - mówił Kaczyński. Zaznaczył, iż skoro taki system może z powodzeniem funkcjonować w Niemczech, to mógłby również w naszym kraju. Zapowiedział także forsowanie podniesienia najniższej emerytury do co najmniej 1200 złotych. Beata Kempa (Solidarna Polska) zaznaczyła, iż jej klub jest za wprowadzeniem rozwiązania, aby osoby pobierające najniższe świadczenia - do 1 tys. zł, były zwolnione z podatku dochodowego. Oceniła, iż w rządowej reformie "zupełnie zginął człowiek".
- Te propozycje stanowią odpowiedź na skutki, a nie na przyczynę kryzysu demograficznego - stwiedziła Kempa, podkreślając, że rząd zamiast martwić się, że nie będzie komu pracować na przyszłe emerytury, powinien zadbać o politykę prorodzinną, w tym o większą liczbę przedszkoli. Według Kempy, forsując podniesienie wieku emerytalnego w tak szybkim tempie, rząd poprzez "dociskanie projektu kolanem" pokazuje swoją arogancję i niechlujstwo. - Z pełnym portfelem łatwo decydować o losach innych osób - mówiła Kempa. Zaznaczyła, że projekt ustawy zawiera szereg niedoróbek. Brakuje np. projektów ustaw okołobudżetowych, które powinny uzupełniać rządowe uregulowania.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Piątek, 27 kwietnia 2012, Nr 99 (4334)
Autor: au