Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niech Gawor przeprosi za Janickiego

Treść

Piotr Czartoryski-Sziler


Podpułkownik rezerwy Tomasz Grudziński, wiceszef BOR, odpowiedzialny za działania ochronne w latach 2006-2007, i pirotechnik mjr rez. Robert Terela podkreślili w piątek, że opinia biegłych wskazująca na kolosalne zaniedbania BOR przy zabezpieczeniu wizyt 7 i 10 kwietnia 2010 r. jest druzgocząca dla kierownictwa formacji. Wśród najważniejszych zaniedbań oficerowie wymienili przede wszystkim brak nadzoru nad działaniami ochronnymi, zaniżenie ich kategorii oraz brak właściwego rekonesansu i obecności funkcjonariuszy na płycie lotniska. Ich słowa spotkały się wczoraj z ostrą krytyką byłego szefa BOR gen. Mirosława Gawora. - Powiedziałbym ostro, ja mogę tylko za takie wypowiedzi i za tych dżentelmenów przeprosić i podsumować to w ten sposób, że no, niestety, nie udało mi się uniknąć błędów kadrowych. Trudno mi ich ostrzej oceniać, bo byli moimi podwładnymi - powiedział Gawor. - Pan gen. Gawor powinien raczej skupić się na osobie pana Pawła B., który ma postawione zarzuty. Nie powinien nikogo przepraszać i wstrzymać się całkowicie od jakichkolwiek komentarzy - ripostuje płk rez. Andrzej Pawlikowski, szef BOR w latach 2006-2007. I podkreśla, że Gawor wielokrotnie zapewniał, że i z Grudzińskim, i z Terelą bardzo dobrze mu się pracowało, a dziś twierdzi, że popełnił błędy kadrowe.

Manipulacja faktami
Gawor manipuluje faktami, sugerując, że gen. Paweł Bielawny otrzymał zarzuty za spowodowanie katastrofy smoleńskiej. Prokuratura zarzuciła mu brak nadzoru nad zabezpieczeniem wizyt 7 i 10 kwietnia oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach. - Apeluję kolejny raz do pana gen. Gawora i innych oficerów z BOR, by swoje wektory zainteresowania skierowali bardziej w stronę obecnego kierownictwa Biura. Przecież to nie za naszej bytności w BOR - ppłk. Grudzińskiego, mjr. Tereli czy mojej - zginęło tyle osób w katastrofie, lecz za obecnego kierownictwa BOR - podkreśla Pawlikowski. - Cała Polska słyszała kłamstwo, które wypowiedział tuż po katastrofie smoleńskiej obecny szef Biura Ochrony Rządu gen. Marian Janicki. Jeżeli gen. Gawor przeprasza za nas, tych dwóch funkcjonariuszy, którzy dążą do prawdy, jaka by ona nie była - to dziwię się, że wcześniej nie przepraszał za tego, który kłamał. I tym kłamstwem urągał wszystkim Polakom - mówi poirytowany ppłk rez. Tomasz Grudziński. W jego ocenie, Gawor jest człowiekiem niewiarygodnym i kompromituje się swoimi wypowiedziami. - Żałuję, że gen. Gawor wypowiada bezpośrednio takie słowa o mnie. Dla mnie jest człowiekiem niewiarygodnym. Pan generał dziwi się, że tylko Bielawny usłyszał zarzuty. Uważam, że powinien je usłyszeć również gen. Janicki - kwituje Grudziński.

Zaprzeczenie
- Na chwilę obecną, ja to też podkreślam, z informacji, które posiadamy, nic nie wskazuje na to, że do tej tragedii doszło w wyniku zaniedbań Biura Ochrony Rządu, bo nie mamy żadnych potwierdzeń ani przesłanek, że na samolocie, na pokładzie samolotu wybuchła bomba, że ten samolot został ostrzelany z terenu lotniska, że podczas załadunku bagażu na ten samolot ten bagaż nie został sprawdzony - mówił wczoraj Gawor. Pytany o swoje wyloty do Smoleńska z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim przyznał jednak, że borowcy byli na płycie lotniska, gdy ten lądował, i czekały na niego pancerne limuzyny. Gawor podkreślał, że kwestie ochrony prezydenta uzgadniało się ze stroną gospodarza i czuwało nad tym, by ta wywiązywała się ze swoich zadań. Dziwią więc słowa Gawora, że nie ma przesłanek do twierdzenia, iż BOR nie dopełniło swoich obowiązków w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku, tym bardziej że opinia biegłych jest diametralnie inna. - To jest kwestia uzgodnień z gospodarzem. Jeżeli ja uzgadniam z nim, że on mi te rzeczy zabezpiecza, prawda, omawiam po kolei - bezpieczny pas, bezpieczne otoczenie, bezpieczne miejsce bazowania, transport, zabezpieczenie ludzi, no to oczywiście ja swoje służby wysyłam tylko i wyłącznie po to, żeby oni współpracowali z gospodarzem, a mówiąc nieformalnie, żeby nadzorowali czy kontrolowali gospodarza, czy wywiązuje się z tych ustaleń, które poczyniliśmy, i czy to robi w stopniu dobrym - podkreślił Gawor. Na pytanie, czy na prezydenta w Smoleńsku powinna czekać pancerna limuzyna, Gawor odpowiedział, że powinna. - Generał Gawor odniósł się do kwestii związanych z zabezpieczeniem technicznym lotniska i zaprzeczył sam sobie. Z jednej strony mówi, że BOR powinno zabezpieczyć płytę lotniska, powinny być samochody dla pana prezydenta. Mówił też, że jeśli przyjeżdża gospodarz do Polski, my gwarantujemy bezpieczeństwo, sprawdzamy trasę przejazdu, miejsca czasowego pobytu, lotnisko, też urządzenia na lotnisku, a w dalszej części wywiadu stwierdza, że BOR nie ma takiej możliwości, by te urządzenia sprawdzić - podkreśla płk Pawlikowski.


Czas na zmiany w BOR
Według Pawlikowskiego, Biuro Ochrony Rządu przeżywa poważny kryzys. Remedium mogą być tylko głębokie reformy i reorganizacja formacji, której początkiem powinna być przede wszystkim zmiana ustawy o BOR. - Niestety, ta ustawa, o której wspomniał w wywiadzie gen. Gawor, mówiąc, że był jej współtwórcą, nie jest doskonała, jest obarczona poważnymi błędami i mankamentami, które trzeba poprawić - mówi Pawlikowski. Były szef BOR zapowiada, że pracuje nad propozycjami zmian w ustawie o Biurze Ochrony Rządu. - By Biuro funkcjonowało dobrze, musi być instytucją niezależną. Od dawna, jak pamiętam, BOR ulegało różnego rodzaju naciskom polityków, tak było za czasów gen. Mirosława Gawora i gen. Grzegorza Mozgawy. W czasach, gdy byłem szefem BOR, zdarzały się próby wpływania na jakieś moje decyzje, ale im nie ulegałem - mówi Pawlikowski. - Gdy pojawiały się próby nacisku, rozmawiałem z ministrem spraw wewnętrznych lub nawet bezpośrednio z premierem czy prezydentem i na bieżąco rozwiązywałem problemy, powołując się na konkretne przepisy prawne - dodaje. Poprawy sytuacji w BOR Pawlikowski upatruje m.in. w bezpośrednim podporządkowaniu formacji premierowi. - Podporządkowanie Prezesowi Rady Ministrów ograniczyłoby wpływ na BOR osób ochranianych posiadających status ministra. Obecnie pogodzenie sposobu realizacji zadań ustawowych przez BOR z oczekiwaniami osób ochranianych bywa bardzo trudne - zaznacza Pawlikowski.
BOR - w opinii Pawlikowskiego - powinno posiadać status służby specjalnej i centralnego organu administracji rządowej, a szef Biura winien zostać wyposażony w prawo stałego uczestnictwa w posiedzeniach Kolegium ds. Służb Specjalnych. Przejrzystości i skuteczności procedur ochronnych posłużyłoby też wprowadzenie kadencyjności szefa BOR, prawo do wydawania wiążącego dla osób ochranianych stanowiska o stanie ich bezpieczeństwa, prawo do wydawania pozwoleń na wwóz i posiadanie na terytorium RP broni palnej przez funkcjonariuszy ochrony innych państw. Oficerowie BOR powinni też mieć prawo do podejmowania czynności operacyjno-rozpoznawczych i analityczno-informacyjnych, by móc pozyskiwać i przetwarzać informacje istotne dla zapobiegania zamachom na osoby, obiekty i urządzenia o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, znajdujące się pod ochroną BOR. W ramach Biura miałaby też powstać grupa wsparcia taktycznego działań ochronnych, odpowiednik jednostki antyterrorystycznej.

Nasz Dziennik Czwartek, 23 lutego 2012, Nr 45 (4280)

Autor: au