Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Metamorfoza wieży na "Korsarzu"

Treść

Prokurator i biegli zakończyli prace w Smoleńsku. Śledczy umówili się z obsługą lotniska na oględziny urządzeń w tzw. wieży, czyli w budynku wojskowej służby kierowania ruchem. Wprawdzie obiekt nie spełnia wymagań swojego przeznaczenia, bo jest za niski i nie widać wystarczająco dobrze samolotów, został jednak odnowiony. Położono nowy tynk i pomalowano go. Pojawiło się nowe oświetlenie na jego dachu i w pobliżu pasa startowego.

Jak poinformował "Nasz Dziennik" ppłk Karol Kopczyk prowadzący czynności w Smoleńsku, Polaków interesuje zasadniczo magnetofon P-500 rejestrujący rozmowy w pomieszczeniu przeznaczonym do kierowania lotami. To stamtąd prowadzono korespondencję radiową z nadlatującymi samolotami, w tym z polskim tupolewem. I tam płk Nikołaj Krasnokutski wydawał swoje, niekiedy zaskakujące polecenia.
Od czasu katastrofy do tejże wieży mieli okazję wejść niektórzy współpracownicy polskiego akredytowanego pracujący w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku. Wówczas udało się, prawdopodobnie nieoficjalnie, skopiować nagrania z magnetofonu P-500, używane później przez komisję ministra Millera. Po ich częściowym ujawnieniu MAK opublikował całość zapisów rozmów, które były w jego dyspozycji, w tym przez radio i telefon stacjonarny. Jednak od czasu pierwszych, jeszcze w zasadzie wspólnych badań w kwietniu 2010 r., żadnego Polaka już tam nie wpuszczono.
Teraz jest szansa na oględziny w miejscu, które 10 kwietnia 2010 r. było centrum wydarzeń. Wprawdzie plan mówi tylko o magnetofonie, ale ppłk Kopczyk i pracujący z nim dwaj biegli z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie dali sobie na czynności wykonywane na lotnisku dość dużo czasu (dwa dni), więc być może uda się im pozyskać więcej informacji na temat sposobu działania wojskowego portu lotniczego Smoleńsk Siewiernyj, jak też obowiązujących na nim procedur, dostępnego sprzętu, kwalifikacji personelu itd. Ostatecznie jednak ekipa postanowiła zakończyć prace już wczoraj, a na dziś zaplanowano jedynie sporządzanie protokołów.
Wprawdzie polska ekipa pracowała w pomieszczeniu, jednak warunki ogólne się zmieniły. W Smoleńsku w nocy ze środy na czwartek spadł śnieg - dwa dni wcześniej niż przewidywano. To sprawia, że widoczność z okien stanowiska kierowania lotami jest inna niż krytycznego dnia katastrofy lotniczej. Dlaczego te badania rozpoczęto tak późno? - Akurat tego rodzaju pomiary mogą zostać wykonane po długim czasie i nie ma to znaczenia - odpowiada ppłk Kopczyk. Dodaje, że prokuratura dopiero w sierpniu powołała zespół biegłych w zakresie lotnictwa, a było to spowodowane dostępem do materiałów. Wcześniej używała ich komisja Jerzego Millera. Na temat tego, czy sprzęt znajdujący się na stanowisku kontroli lotów to rzeczywiście ten, który był tam zainstalowany 7 i 10 kwietnia 2010 r., Kopczyk "nie chce spekulować". Mówi, że w tej kwestii zdaje się na biegłych i ich kompetencje.
W Smoleńsku pozostaje wciąż wrak Tu-154M. Niszczeje powoli, ale w widoczny sposób. Kiedy z myślą o badaniach polskich ekspertów zabrano z resztek samolotu mającą go chronić plandekę, nikt już jej potem nie założył. Nie ma też śladów, aby jakiekolwiek czynności wykonywali przy nim Rosjanie. Mimo to sprawa zwrotu maszyny jakby ucichła. Z pewnością nie uda się przewieźć wraku tupolewa z powrotem do Polski "na jesień", jak pierwotnie zapowiadano. Może dwa lata po katastrofie prezydencki tupolew wróci do Polski. Jednak najwyraźniej nikt o to nie zabiega.

Nasz Dziennik Piątek, 9 grudnia 2011, Nr 286 (4217)

Autor: au