Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Macie być zadowoleni

Treść

Tylko ugrupowania rządzącej koalicji, Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, opowiedziały się wczoraj za poparciem prezydenckiej nowelizacji ustawy o zgromadzeniach.

Olbrzymie demonstracje przeciwko postawie rządu wobec umowy ACTA, wielotysięczne marsze w obronie Telewizji Trwam czy też protesty związkowców przeciw podwyższeniu wieku emerytalnego mocno dały się ekipie rządzącej we znaki. Społeczeństwu, zdaje się, coraz trudniej jest przyjmować do wiadomości, że pod rządami Donalda Tuska ma być zadowolone, i zapomina o rządowej propagandzie mówiącej, iż żyjemy na zielonej wyspie otoczonej oceanem kryzysu. Koalicja rządząca postanowiła powiedzieć "dość" niezadowolonym - można stwierdzić, patrząc na jej poczynania w kwestii prac nad zgłoszoną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego nowelizacją ustawy o zgromadzeniach. Prace Sejmu nad projektem ustawy w tej sprawie, po przeprowadzonym wczoraj drugim czytaniu projektu, dobiegają końca. Projekt ustawy Komorowski zgłosił już w ubiegłym roku, a w sprawie prezydenckiej nowelizacji przeprowadzono nawet publiczne wysłuchanie w Sejmie. Wszystkie instytucje pozarządowe, które w marcu wzięły udział w wysłuchaniu, wyraziły swój krytyczny stosunek do projektu. Za ustawą opowiedziały się jedynie PO i PSL. Opozycja tym razem była zgodna, występując przeciw popieranej przez rząd inicjatywie prezydenta. Na poparcie projektu przez któryś z klubów opozycyjnych koalicja rządząca mogłaby liczyć ewentualnie w przypadku uwzględnienia przez Sejm zgłoszonych przez nie poprawek.
Największy sprzeciw posłów budziły przede wszystkim zapisy dotyczące możliwości odmowy organizacji demonstracji w sytuacji, gdy "w tym samym czasie i miejscu lub na trasie przejścia zgłoszone zostało dwa lub więcej zgromadzeń i nie jest możliwe ich oddzielenie lub odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznym rozmiarze". Podnoszono, iż w takim przypadku będzie można w prosty sposób zablokować odbycie, w wyniku zgłaszania kontrdemonstracji, przygotowywanych protestów, np. przeciwko decyzjom rządzących. Zwracano także m.in. uwagę na kwestię odpowiedzialności karnej przewodniczącego takiego protestu, który mógłby zostać ukarany nawet 7-tysięczną grzywną "za niezapobieżenie naruszeniom porządku publicznego podczas trwania zgromadzenia". Andrzej Dera (Solidarna Polska) zaznaczył, iż taki przywódca demonstracji faktycznie nie miałby wpływu na przyłączenie się do demonstracji różnego rodzaju prowokatorów czy chuliganów. - Celem tej ustawy jest ograniczenie swobód obywatelskich oraz dławienie wolności słowa i wyrażania poglądów przez środowiska mające odwagę sprzeciwić się polityce rządzących - oceniał natomiast Jacek Sasin (PiS). Zwrócił ponadto uwagę na wprowadzenie zapisu o wydłużeniu z 3 do 6 dni czasu na zgłoszenie planowanej demonstracji, co oznacza poważne utrudnienie organizowania spontanicznych protestów, np. przeciw różnego rodzaju decyzjom rządzących. Ryszard Kalisz (SLD), deklarując, iż inicjatywę prezydenta w tym względzie docenia, to jednak zauważył, że zapisy nowelizacji przenoszą zadania zapewnienia bezpieczeństwa z państwa na organizatorów demonstracji.
Minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łaszkiewicz tłumaczył jednak wczoraj w Sejmie, iż prezydencki projekt wynika z wielkiej troski Bronisława Komorowskiego o bezpieczeństwo Polaków. - Dyskusja postawiła jedno podstawowe pytanie: czy prawo do zgromadzeń jest wartością absolutną, czy też nie. Jednocześnie należy zwrócić uwagę, że Konstytucja w artykule 31 stanowi, jakie prawa mają też obywatele właśnie w zakresie poczucia bezpieczeństwa, zdrowia i swojego życia. Prezydent jako pełniący najwyższy urząd w państwie musi ważyć te konstytucyjne wartości - mówił Łaszkiewicz. Zaznaczył, iż formułując projekt, prezydent miał na uwadze "te wszystkie wydarzenia, jakie nasilały się od pewnego czasu", a takim apogeum były zamieszki, do których doszło na ulicach Warszawy 11 listopada ubiegłego roku. - Cierpią na tym obywatele. Nie tylko ci, którzy demonstrują, ale również ci, którzy w jakiś sposób tam się znaleźli. Chociażby to spalenie samochodu i zagrożenie dziennikarzy - uzasadniał intencje projektu prezydencki minister. W wyniku zgłoszenia do projektu poprawek oraz wniosków o jego odrzucenie nowelizację ponownie skierowano do sejmowej komisji, która zaopiniuje poprawki posłów.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Środa, 27 czerwca 2012, Nr 148 (4383)

Autor: au