Koncesje były ustawione
Treść
Z prof. Krystyną Pawłowicz, posłem PiS, prawnikiem i wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Jacek Dytkowski
Wstępny wniosek o pociągnięcie szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu za prowadzenie procesu koncesyjnego na naziemne nadawanie cyfrowe zawiera szereg zarzutów. PiS podnosi w nim m.in. przyjęcie jako normy prawnej rozstrzygnięcia art. 155 kodeksu postępowania administracyjnego, który jest trybem nadzwyczajnym niemającym zastosowania w postępowaniu koncesyjnym...
- Oczywiście fakt, że KRRiT wskazała jako przepis art. 155 kodeksu postępowania administracyjnego, nie oznacza żadnej merytorycznej podstawy prawnej dla prowadzonego postępowania. Dlatego że w tym zakresie zawsze musi być ona wskazana w prawie materialnym, czyli w ustawie o radiofonii i telewizji, albo w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej. Przepisy dotyczące koncesjonowania w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej mówią o procedurze, zgodnie z którą, jeżeli liczba wnioskujących przedsiębiorców jest większa od liczby koncesji, które mogą być udzielone, to organizuje się przetarg.
Jan Dworak, przewodniczący KRRiT, powołuje się na art. 155 KPA.
- KPA dotyczy ogólnych zasad różnych postępowań administracyjnych. Natomiast dla koncesji radiowo-telewizyjnych należy wskazać odpowiedni przepis w ustawie o radiofonii i telewizji albo ustawie o swobodzie działalności gospodarczej. KPA nie jest samodzielną podstawą prawną. Dopiero kiedy się ustali, że organizuje się w przypadku procesu koncesyjnego przetarg, to możemy posługiwać się KPA i tam zawartymi procedurami. Problem polega na tym, że KRRiT tego nie uczyniła. Nie zorganizowała przetargu, a tylko postępowanie według bliżej nieznanych reguł niemających oparcia w prawie ani w ustawie o radiofonii i telewizji, ani w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej.
Gdyby koncesji udzielano w trybie przetargowym, to należało takie postępowanie doprowadzić do końca. Odbywa się to w ten sposób, że wnioskodawcy prezentują swoje wnioski, które następnie powinny być oceniane przez KRRiT zgodnie z regułami art. 36 ustawy o radiofonii i telewizji. Gdyby Krajowa Rada organizowała przetarg - jak sugerowała pani Agnieszka Ogrodowczyk, dyrektor departamentu koncesyjnego KRRiT, podczas wysłuchania na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu - to powinny być zastosowane przepisy o swobodzie działalności gospodarczej. Natomiast ustawa o radiofonii i telewizji wyraźnie w art. 36 ust. 1 nakazuje KRRiT wziąć pod uwagę sytuację finansową wnioskodawcy. Sytuacja finansowa nie jest jednak kryterium przesądzającym. Jedynie art. 36 ust. 2 wskazuje na podstawy odmowy udzielania koncesji. Nie ma wśród nich warunków dotyczących sytuacji finansowej. Jest tam napisane m.in., że "koncesji nie udziela się, jeżeli rozpowszechnianie programów przez wnioskodawcę mogłoby spowodować: zagrożenie interesów kultury narodowej, dobrych obyczajów i wychowania, bezpieczeństwa i obronności państwa oraz zagrożenia dla bezpieczeństwa informacji niejawnych". Żadnych z tych okoliczności nie można odnieść do wniosku Telewizji Trwam. Z całokształtu sprawy nie wynika jasno, jaką procedurę zastosowała Krajowa Rada: przetargową czy zwykłą. Natomiast art. 155 KPA nie jest podstawą prawną do prowadzenia jakiegokolwiek postępowania koncesyjnego.
Podnoszą Państwo również argument bezprawnego udzielenia przez KRRiT promesy przyznania koncesji spółce STAVKA, co pozwoliło temu podmiotowi otrzymać kredyt bankowy.
- Oczywiście należy formułować szczegółowe zarzuty, ale w przypadku tego procesu koncesyjnego jest ich o wiele więcej ogólniejszej natury. Należy wskazać odpowiedzialność konstytucyjną KRRiT. Przede wszystkim zaskarżeniu podlega naruszenie przepisów Konstytucji. KRRiT ma stać na straży dostępu do wolności słowa w mediach. Tymczasem tego nie gwarantuje i nie ułatwia, natomiast podejmuje działania utrudniające i eliminujące niektórych z obiegu medialnego. Jest wyraźna sprzeczność między postanowieniami Konstytucji a działaniami KRRiT. Nie zastosowano m.in. art. 36 ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, kiedy można odmówić udzielenia koncesji. Wybiórczo i dowolnie zinterpretowano i zastosowano przepisy tego artykułu. Należy do tego dodać ogromną ilość rażących naruszeń prawa. Kwestia promesy jest tylko jednym z fragmentów całego problemu. Podczas postępowania doszło do faworyzowania określonych podmiotów, czyli naruszono konstytucyjną zasadę równości. Przyznano przewagę firmom, które były ewidentnie słabsze pod względem finansowym od Telewizji Trwam.
Dworak nie cofnął też koncesji podmiotom, które nie rozpoczęły nadawania satelitarnego w terminie, do którego się zobligowały w procesie koncesyjnym...
- Przewodniczący KRRiT powinien po pierwsze, unieważnić procedurę w sytuacji niezakończenia postępowania wobec niektórych podmiotów, a jednocześnie unieważnić konkretną koncesję firmie, która nie rozpoczęła działalności w przewidzianym w koncesji terminie. Szef Krajowej Rady nie mógł zakładać, że sąd administracyjny, do którego zwróci się Telewizja Trwam, podtrzyma jego decyzję. Można podejrzewać, że przewodniczący KRRiT dlatego wydał odwoławczą decyzję również negatywną, gdyż wiedział, że procedury sądowe trwają bardzo długo. Niemniej rozdzielił posiadane koncesje, nie czekając na zakończenie procesu i być może uznanie racji Telewizji Trwam. Przewodniczący KRRiT liczył zapewne, że ewentualny pozytywny wyrok nie zmieni już układu koncesyjnego wobec rozdysponowania wcześniej miejsc na multipleksie. Być może Telewizja Trwam mogłaby liczyć wówczas tylko na odszkodowania za działalność urzędników. Doszło zatem do nadużycia procedur administracyjnych i podjęcia decyzji przed zakończeniem całego postępowania. A to nie kończy się w instancji administracyjnej, ale w instancjach sądowych. Wydaje się, że gdyby sąd uchylił decyzję przewodniczącego KRRiT dotyczącą Telewizji Trwam, to należałoby powtórzyć całą procedurę koncesyjną. Ogólne wrażenie z całego tego postępowania koncesyjnego jest takie, jakby było ono ustawione.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Piątek, 3 lutego 2012, Nr 28 (4263)
Autor: jc