Gorzej niż obserwator
Treść
Propozycję umowy międzyrządowej powstałej na ostatnim szczycie Rady Europejskiej w Brukseli krytycznie ocenia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. W piątek projekt został przekazany polskiemu rządowi i ma być "analizowany".
Tuż po szczycie unijnym rząd przystąpił do stanowczych działań, aby w oczach opinii publicznej w Polsce bronić ustaleń unijnych urzędników. Tak naprawdę to chyba jednak sami członkowie rządu nie bardzo orientowali się, co konkretnie w Brukseli ustalono. W piątek treść umowy międzyrządowej przekazano do Polski. Dopiero wczoraj, po wielu różnych spekulacjach, ile to w ramach "ratowania strefy euro" mamy się zobowiązać wpłacić, minister finansów Jacek Rostowski stwierdził w radiu RMF, że chodzi o pożyczkę dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego - z rezerw walutowych Narodowego Banku Polskiego, w kwocie około 6 mld euro.
Po raz kolejny ustalenia unijnego szczytu skrytykowało Prawo i Sprawiedliwość. - Te propozycje stawiają nasz kraj na pozycji niższej niż obserwator. Mamy być informowani o przygotowaniach do nowego organu, jak rozumiem - rady strefy euro, tudzież o decyzjach - stwierdził wczoraj prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przypomniał, że premier Donald Tusk mówił o tym, że w popieraniu ustaleń szczytu chodzi o to, żebyśmy byli "przy głównym stole jako biesiadnik, a nie jako danie w karcie dań". - Otóż jesteśmy w karcie dań. Taka jest propozycja, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Wobec tego powstaje pytanie, za co mamy płacić. Bo my uważamy, że nie należy płacić, nie należy wchodzić do tej grupy, niezależnie od tego, jak to będzie wyglądało, bo zawsze przyniesie to nam więcej szkód niż pożytku - ocenił Kaczyński. Prezes PiS domniemywał, że zapisy umowy międzyrządowej przedstawione Polsce powstały "pod wpływem Berlina i Paryża". - Jest wobec tego pytanie, w jakim celu Tusk tak bardzo zabiega o względy tej bliższej nam stolicy. Dlaczego mamy do czynienia z taką polityką wobec Niemiec, skoro po tamtej stronie nie ma gotowości nawet do jakichkolwiek kurtuazyjnych gestów, do czegokolwiek? W każdej sprawie jesteśmy stawiani, także obecny rząd jest stawiany w sytuacji, łagodnie mówiąc, mało komfortowej. Trzeba postawić publicznie pytanie, o co tutaj chodzi. Bo naprawdę trudno znaleźć przykłady podobnej polityki, jeśli chodzi o państwa suwerenne, a więc - czy mamy tutaj do czynienia z jakąś zależnością, czy też jakimś innym mechanizmem? - spekulował prezes Prawa i Sprawiedliwości. Europoseł PiS Ryszard Czarnecki zaznaczył, że jest to na razie projekt umowy, więc rząd ma jeszcze pole manewru, jeśli chodzi o podjęcie decyzji w tej sprawie. Ocenił, że propozycje zawarte w umowie "wyraźnie spychają Polskę do roli płatnika, nawet nie obserwatora".
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Wtorek, 20 grudnia 2011, Nr 295 (4226)
Autor: au