Dworak ucieka
Treść
Szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji demonstracyjnie opuścił posiedzenie sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji. Nie chciał odpowiadać na pytania posłów dotyczące konkursu na cztery wolne miejsca na pierwszym telewizyjnym multipleksie cyfrowym.
Minister cyfryzacji Michał Boni nie musiał trzaskać drzwiami, po prostu odmówił rozmowy z posłami. Tuż przed wyjściem Jana Dworaka posiedzenie opuścili też wiceszef KRRiT Witold Graboś i jej członek Krzysztof Luft. Cała trójka utrzymywała, że nie może uczestniczyć w obradach, gdyż rzekomo miał się podczas nich odbywać lobbing na rzecz jednego podmiotu – Fundacji Lux Veritatis, właściciela Telewizji Trwam.
Na nic zdały się tłumaczenia wiceprzewodniczącego komisji Adama Rogackiego (PiS), że termin posiedzenia komisji i jej temat były znane od dawna i każdy zainteresowany mógł przyjść do Sejmu. Wskazywał, że wśród wielu gości na sali mogą być też osoby reprezentujące podmioty, które złożą swoje oferty w konkursie – termin mija dopiero 25 lutego. Nie pomogły też apele posłów do przewodniczącej Komisji Administracji i Cyfryzacji Julii Pitery (PO), aby wpłynęła na Jana Dworaka, żeby pozostał na sali. Przecież parlamentarzyści mają prawo zadawać pytania urzędnikom państwowym, a ci z kolei mają konstytucyjny obowiązek na nie odpowiadać, skoro Sejm pełni funkcję kontrolną wobec rządu i administracji państwowej. Julia Pitera nie podjęła jednak nawet próby zaapelowania do szefa KRRiT o uczestniczenie w posiedzeniu i udzielenie posłom wyczerpujących odpowiedzi. Na nic zdały się protesty posłów, że w ten sposób łamane są prawa parlamentarzystów, że jest to przejaw arogancji przewodniczącego Krajowej Rady – Dworak był niewzruszony.
Jak dowiedział się „Nasz Dziennik”, niektórzy posłowie nie byli zaskoczeni takim rozwojem sytuacji, bo jeszcze przed rozpoczęciem obrad docierały do nich sygnały, że reprezentanci Krajowej Rady szykują teatralny gest i w pewnym momencie po prostu opuszczą posiedzenie, co było też uzgodnione z Platformą Obywatelską.
Takich problemów nie miał minister administracji i cyfryzacji Michał Boni, którego posłowie też chcieli zapytać o przebieg procesu cyfryzacji telewizji. Minister we wtorek przysłał pismo do przewodniczącej komisji, w którym napisał, że sprawy koncesji należą „do wyłącznej kompetencji przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji”, nie zaś ministra administracji i cyfryzacji. Dlatego Boni nie widział powodu, aby przychodzić na posiedzenie komisji. Choć – na co też wskazywali posłowie – Boni także odpowiada za proces cyfryzacji telewizji naziemnej. To jemu podlega Urząd Komunikacji Elektronicznej, zarządzający częstotliwościami telewizyjnymi. To minister administracji otrzymuje coroczne raporty UKE i tłumaczy się z działalności urzędu przed Sejmem. Nie wiadomo, kiedy będzie kolejna okazja do spotkania z Janem Dworakiem i Michałem Bonim, gdyż nie zapadły ustalenia, czy i kiedy zostanie zwołane następne posiedzenie komisji i czy urzędnicy państwowi na nie się pofatygują.
Początkowo nic nie wskazywało na to, że wczorajsze obrady sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji zakończą się niczym. Posłów zaskoczyła co prawda nieobecność ministra Michała Boniego, ale liczyli na to, że odpowiedzi na swoje pytania usłyszą przynajmniej z ust członków KRRiT czy też pracowników ich biura. Wiceprzewodniczący Adam Rogacki, tłumacząc powody zwołania posiedzenia z inicjatywy posłów PiS, stwierdził, że wynikają one z dotychczasowego przebiegu przydzielania miejsc na pierwszym multipleksie cyfrowym (MUX-1). Krajowa Rada przydzieliła dotąd cztery miejsca i jak przypomniał Rogacki, dostały je stacje, które nie miały oferty programowej, a ich sytuacja finansowa budziła wątpliwości, dlatego i konkurs na kolejne cztery miejsca budzi wątpliwości. Bo kryteria znowu są niejasne i koncesja niekoniecznie musi zostać przyznana telewizji, która już funkcjonuje.
Lidia Kochanowicz, dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis, podkreśliła, że KRRiT obiecywała uproszczenie postępowania koncesyjnego i doprecyzowanie zapisów, a tymczasem znowu są niejasności dotyczące oceny zdolności finansowej podmiotów. – Rozporządzenie nie konkretyzuje kryteriów. Fundacja zwróciła się o podanie, jakimi wskaźnikami będzie się posługiwać Krajowa Rada, określając wiarygodność finansową, ale nie dostała odpowiedzi – powiedziała Lidia Kochanowicz. Podkreśliła zarazem, że Fundacja występuje nie tylko w swoim interesie, ale wszystkich podmiotów, które będą się starały o miejsce na pierwszym multipleksie. – W tym kierunku trzeba zadziałać, aby nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego procesu koncesyjnego – apelowała dyrektor Kochanowicz.
Natomiast o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR, dyrektor Radia Maryja, wyraził obawy, że zapisy dotyczące przydzielenia miejsca na MUX-1 dla kanału społeczno-religijnego mogą być tak interpretowane, aby koncesji nie dostała Telewizja Trwam. Stanie się tak, mimo, że Episkopat Polski cztery razy zwracał się do KRRiT w sprawie katolickiej stacji, a i teraz księża biskupi prosili Radę o spotkanie.
Jan Dworak zapewniał, że o odrzuceniu wniosku Telewizji Trwam w pierwszym konkursie zdecydowały względy finansowe. I przekonywał, że zasady tegorocznego konkursu są jasne, tak jak jasny jest sens słów: tolerancja, dialog ekumeniczny, międzyreligijny.
Trudne pytania
Ale gdy posłowie zaczęli zadawać niewygodne pytania, atmosfera obrad stała się napięta. Artur Górski (PiS) wprost zapytał, czy były prowadzone rozmowy, aby zgłosiła się stacja, która ma być alternatywą dla Telewizji Trwam. – Czy taka stacja będzie lepiej realizowała misję katolicką niż Telewizja Trwam? Czy chodzi o to, aby uniemożliwić ubieganie się o koncesję przez Telewizję Trwam? – dociekał Górski. Z kolei Jan Dziedziczak (PiS) chciał się dowiedzieć, czy KRRiT weźmie pod uwagę głos społeczeństwa polskiego, bo pod protestem w obronie Telewizji Trwam podpisało się 2,5 mln obywateli – to więcej niż Estonia, Cypr i Malta razem wzięte. I dziwił się, że Krajowa Rada szuka pretekstu, żeby tylko nie spotkać się z przedstawicielami Episkopatu. Poseł wskazywał też, że to sama Rada powinna takie zaproszenie księżom biskupom wysłać.
Po drugiej stronie drzwi
Gdy do zadawania pytań szykowali się kolejni posłowie, o głos poprosił Witold Graboś, wiceprzewodniczący KRRiT. Oświadczył, że nie może uczestniczyć w posiedzeniu, gdzie rozpatrywane są sprawy podnoszone przez „jednego wnioskodawcę”. – Mam obowiązek jako urzędnik państwowy do zachowania obiektywizmu i bezstronności. Muszę opuścić posiedzenie, nie chcę narazić się na zarzut, że jestem stronniczy – stwierdził Graboś. I wyszedł.
Wkrótce nie wytrzymali też Krzysztof Luft i Jan Dworak. Zwłaszcza gdy poseł Andrzej Jaworski (PiS) wytknął przewodniczącemu Krajowej Rady, że jego wypowiedzi były jednoznacznie negatywne wobec Telewizji Trwam. Dlatego, zdaniem Jaworskiego, Dworak powinien się wyłączyć z obecnego postępowania koncesyjnego. – Bo jest pan najbardziej nieobiektywną osobą. Nie jest pan w stanie zachować żadnego obiektywizmu urzędniczego – powiedział poseł. – To spotkanie zaczyna przebiegać tak, że nie możemy w nim uczestniczyć. Nie powinniśmy się spotykać z uczestnikami konkursu, to jest lobbing na rzecz tego nadawcy, to jest sytuacja strasznie niekomfortowa – powiedział Krzysztof Luft i tyle go widziano. – Nie możemy brać udziału w posiedzeniu, w którym bierze udział tylko jeden koncesjonariusz. Ja też opuszczę tę salę – chwilę później swoją decyzję ogłosił też Jan Dworak. Zdążył jeszcze oskarżyć Jaworskiego o lobbing na rzecz Telewizji Trwam, nazywając posła „przedstawicielem handlowym” katolickiej stacji.
– Mamy do czynienia z niebywałą sytuacją ucieczki z posiedzenia komisji – ubolewał wiceprzewodniczący Rogacki. Wskazywał, że każdy z potencjalnych uczestników konkursu na MUX-1 mógł wziąć udział w posiedzeniu komisji. Jej termin był jawny, temat również. – Nie wiemy, czy wśród obecnych nie ma osób zainteresowanych złożeniem oferty w tym konkursie – argumentował Adam Rogacki.
Przewodnicząca Julia Pitera nie zareagowała na wyjście Grabosia, Lufta i Dworaka. Poradziła natomiast oburzonym posłom opozycji, aby napisali do marszałka Sejmu skargę na zachowanie Krajowej Rady. – Zachowanie pana Dworaka pokazuje, że konkurs jest ustawiony – podsumował Andrzej Jaworski.
Co ciekawe, jak przypomnieli posłowie, gdy trwał pierwszy konkurs na MUX-1, nie przeszkodziło to Janowi Dworakowi uczestniczyć w otwarciu nowego studia ATM – a ta spółka dostała potem jedną z koncesji.
Poniżanie Sejmu
Taki przebieg obrad nie dla wszystkich był zaskoczeniem. Marcin Mastalerek (PiS) stwierdził, że wyjście Dworaka zostało wyreżyserowane i przewidywał taki scenariusz jeszcze przed posiedzeniem. – Tak nie powinno się postępować. Ci ludzie zrobili to na zimno, mówiłem to przed posiedzeniem posłowi Małeckiemu – powiedział Mastalerek. Dodał, że Jan Dworak ma niespełnione ambicje polityczne i wczoraj „pokazał happening”. – To obrzydliwe, pokazuje, jak nie szanuje się parlamentaryzmu, jak obniża się rangę parlamentu – ocenił poseł. Po czym zaznaczył, że opozycja jest przyzwyczajona do takich gestów urzędników. Tak samo jak do tego, że posłowie otrzymują wymijające odpowiedzi na swoje pytania od premiera i ministrów lub nie dostają ich wcale. Zbigniew Kuźmiuk (PiS) nie ma wątpliwości, że cała akcja z wyjściem członków KRRiT nie była spontaniczna, ale została przygotowana w porozumieniu z posłami PO, o czym świadczy przebieg obrad.
Małgorzata Sadurska (PiS) stwierdziła wprost: „Pan Dworak zakpił z Sejmu, zakpił z Konstytucji”. – Wyjście przewodniczącego można usprawiedliwić tylko pod jednym względem: jeśli wyszedł, żeby złożyć dymisję – miała nadzieję poseł Anna Sobecka (PiS). – Myślałam, że na wysokich urzędach mamy ludzi odpowiedzialnych – dodała.
Bartosz Kownacki (PiS) podkreślił, że taka sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby nie postawa Platformy Obywatelskiej, która doprowadziła do pozbawienia Sejmu funkcji kontrolnej. – Demokracja jest fasadowa, nic nie możemy, nikt się z nami nie liczy. Możemy przyjść sobie pogadać. To jest atrapa, to jest ściema, to, co dzieje się w Sejmie – grzmiał Kownacki. Poseł ostrzegał rządzących, iż „władza nie jest dana raz na zawsze”. Miał też pretensje do Pitery, że nie stanęła w obronie posła Jaworskiego, gdy ten był szkalowany przez przewodniczącego Dworaka.
Dyskusja z krzesłami
Praktycznie po wyjściu Jana Dworaka obrady komisji cyfryzacji straciły sens. – Mówienie do pustych krzeseł jest dla parlamentarzystów uwłaczające – uznała Barbara Bubula (PiS). Ale Julia Pitera nie zgodziła się na przerwanie obrad i wznowienie ich, gdy w Sejmie będą Dworak i Boni, o co wnioskowała Elżbieta Kruk (PiS). Posłom nie pozostało nic innego, jak zadać swoje pytania. Mają być one wysłane do KRRiT, która na piśmie ma udzielić na nie odpowiedzi. – Demonstrowanie postawy, że wychodzę z sali, nie muszę się liczyć z opinią parlamentu, źle wróży nie tylko dla procesu koncesyjnego, ale pokazuje sytuację, w jakiej jesteśmy – wyraził swoje obawy poseł Edward Siarka (Solidarna Polska).
A wątpliwości odnośnie do koncesji na MUX-1 jest rzeczywiście sporo. Barbara Bubula wskazywała, że nie ma kryteriów ekonomicznych, wedle których będą oceniani uczestnicy konkursu, dlatego jedni będą eliminowani, a inni będą mieli łatwą drogę do uzyskania koncesji. Podkreślała, że wczorajsze posiedzenie miało uspokoić nastroje społeczne, o co często apeluje strona rządowa, a okazało się, że obrady komisji doprowadziły do zaognienia nastrojów.
Parlamentarzystów interesowało też, jak KRRiT wyobraża sobie konkurs na kanał dla dzieci, czy zajmie go TVP, czy podmiot prywatny. Tego też się nie dowiedzieli.
Poseł Mastalerek nie krył zdziwienia, że do tej pory proces koncesyjny nie został objęty nadzorem służb specjalnych. Przypomniał, że to w KRRiT rozpoczęła się afera Rywina. – O nadzór służb apelowałem do premiera, nie mam dotąd odpowiedzi – poinformował posłów Mastalerek.
Podsumowaniem wczorajszych obrad było głosowanie wniosku poseł Kruk o przerwanie obrad na końcu posiedzenia. Osiem osób go oparło, a 13 było przeciw. W tej sytuacji Julia Pitera z czystym sumieniem mogła zamknąć posiedzenie i nie będzie już musiała na nie wzywać Jana Dworaka i Michała Boniego.
Nasz Dziennik Środa, 6 lutego 2013Autor: jc