Dworak rejteruje
Treść
Szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jak ognia unika konfrontacji na merytoryczne argumenty z Fundacją Lux Veritatis, której odmówił koncesji na nadawanie na pierwszym multipleksie cyfrowym
Wczoraj Jan Dworak, choć był zaproszony, odmówił udziału w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski, który zajmował się problemem dyskryminacji Telewizji Trwam. Zaproszenie wysłał jego przewodniczący poseł Andrzej Jaworski (PiS). Obecność szefa KRRiT i przedstawicieli Fundacji miała być okazją do skonfrontowania argumentów obu stron, głównie w kwestiach ekonomicznych, bo te zdecydowały o odrzuceniu wniosku Fundacji Lux Veritatis o przyznanie Telewizji Trwam miejsca na multipleksie. Jednak Jan Dworak z propozycji nie skorzystał, w krótkim e-mailu podziękował za zaproszenie. Ale uznał, że "obecność przedstawicieli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na posiedzeniu Zespołu jest zbędna". Szkoda, bo rzeczywiście wczoraj był okazja, żeby i posłowie, i opinia publiczna poznali szczegółowe argumenty, jakimi kierowała się Krajowa Rada w rozstrzygnięciu procesu koncesyjnego. Bo to, co usłyszeli parlamentarzyści, wystawia nie najlepsze świadectwo konstytucyjnemu organowi, jakim jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis Lidia Kochanowicz podkreśla, że w ocenie Fundacji Rada nie stosowała przepisów prawnych, które ją wiązały podczas rozdzielania koncesji. Złamany został zakaz uzupełniania wniosków po ich złożeniu, nie przeprowadzono też przetargu na rozdział częstotliwości. Otóż uchwała KRRiT z kwietnia 2011 r. przyznawała koncesje czterem podmiotom, które spełniły wszystkie warunki. Były to STAVKA, ATM, Eska TV i Kino Polska. Ale Kino Polska zrezygnowało z koncesji, więc Krajowa Rada dała koncesję spółce Lemon Records, bo ona też rzekomo spełniła wszystkie kryteria. Kochanowicz argumentowała, że wymieniono pięć podmiotów, które "spełniały warunki", a miejsca na multipleksie były tylko cztery. - Stąd też powinien być ogłoszony przetarg - wskazała Lidia Kochanowicz.
Ważne jest to, że wnioski koncesjonariuszy miały być oceniane pod kątem programowym i koniecznych inwestycji do sfinansowania obecności na multipleksie programu. - W tym punkcie Krajowa Rada nadużyła swoich uprawnień i oceniała wnioski niezgodnie z zasadami - powiedziała Kochanowicz. Bo, jak podkreśliła dyrektor, Krajowa Rada uznaniowo oceniała sytuację finansową podmiotów starających się o koncesję i w ten sposób mogła wyeliminować Telewizję Trwam. - Rada nie określiła kryteriów oceny sytuacji ekonomicznej, gdyby je ustaliła, musiałaby uznać, że sytuacja Fundacji jest lepsza niż podmiotów, które te koncesje otrzymały - podkreśliła dyrektor Kochanowicz.
Co więcej, Jan Dworak sam potwierdził zarzuty Fundacji.
Lidia Kochanowicz powołała się na pisma procesowe, jakie szef KRRiT wysłał do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie w odpowiedzi na skargę Fundacji - na dzisiaj wyznaczono rozprawę w tej kwestii. Otóż w piśmie Rada przyznaje, że nie określiła żadnych kryteriów oceny sytuacji ekonomicznej wnioskodawców. Dlaczego? Zdaniem KRRiT było to niemożliwe, bo każdy z podmiotów różnił się i dlatego nie można było tych kryteriów ustalić. - Ale ocena pod względem wiarygodności finansowej jest jedna dla wszystkich - podkreśla Lidia Kochanowicz.
Zdaniem Fundacji, Rada mogła powołać niezależnego biegłego z zakresu finansów, który określiłby obiektywnie wiarygodność finansową podmiotów starających się o koncesje na nadawanie cyfrowe. - Nie ma niezależnej oceny wniosków pod tym kątem, a sprawy finansowe zdecydowały o odrzuceniu wniosku Fundacji Lux Veritatis. Wszystkie inne kryteria spełnialiśmy i musiano nas tylko w tym jednym wyeliminować - skarżyła się parlamentarzystom Lidia Kochanowicz.
Ale Fundacja postanowiła przejrzeć wnioski wszystkich uczestników postępowania koncesyjnego. 10 firm miało pozytywne opinie ekonomiczno-finansowe. Okazało się, że KRRiT użyła 99 różnych wskaźników do tych badań, ale nie były one takie same dla wszystkich podmiotów. To pozwalało na manipulacje. Jaskrawym tego przykładem jest informacja o jednej z firm, że ta przyspieszyła spłatę swoich zobowiązań o jeden dzień. Rada uznała to za plus, ale nie dodano w opinii, że firma ta spłacała wcześniej zobowiązania przez 481 dni, a teraz było to 480, podczas gdy normalny okres spłaty powinien wynosić do 30 dni.
Dyrektor Kochanowicz podawała też przykłady spółek, które dostały koncesję, a nie miały majątku, pieniędzy na kontach ani zdolności kredytowych, aby finansować swoją działalność z pożyczek bankowych. - Firma, która nic nie posiadała, nie miała majątku, ludzi, programu, miała realizować proces cyfryzacji, a Fundacja, która miała majątek, program, dorobek, została odrzucona - podsumowała. Ojciec Jan Król CSsR z Fundacji Lux Veritatis wskazał z kolei na ułomność procesu konsultacji społecznych, jakie prowadzi KRRiT przed ogłoszeniem nowego konkursu na przydzielenie kolejnych czterech miejsc na pierwszym multipleksie, które za dwa lata zwolni TVP. - Pan Dworak dostał ponad 2,2 mln podpisów w proteście przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam, ale Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie bierze tych podpisów pod uwagę, nie uznaje ich za konsultacje społeczne. Rada informuje, że przyszły do niej 22 listy i 1823 e-maile - powiedział o. Jan Król.
Profesor Jan Szyszko, poseł PiS, nie ma wątpliwości, że trwa proces dekompozycji państwa, a podmiotem, który się temu przeciwstawia, jest Kościół katolicki. To z tego faktu wynikają kłopoty z koncesją dla Telewizji Trwam. Z kolei były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji prof. Ryszard Bender zwrócił uwagę na analogię między sytuacją Telewizji Trwam a Radia Maryja, które na początku lat 90. starało się o koncesję ogólnopolską. Stawiano wówczas różne przeszkody, podnoszono, że rozgłośnię prowadzą ubodzy zakonnicy, członkowie Rady oczekiwali nawet gwarancji dla Radia Maryja ze strony Episkopatu. Ojciec dr Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja, potwierdził, że wtedy też mówiono o braku środków. - Niech się nie martwią o nasze pieniądze - apelował o. Tadeusz Rydzyk, zastanawiając się, kto daje pieniądze podmiotom, które ich naprawdę nie miały. - Krajowa Rada wie, oni wiedzą, ale my nie wiemy, kto daje pieniądze. To może być niezgodne z prawem - powiedział dyrektor Radia Maryja. Ogromne znaczenie ma mówienie o problemach, jakie ma Telewizja Trwam z uzyskaniem koncesji. - Chodzi o to, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o problemie zagrożenia wolności słowa, bo wtedy zagrożone są także inne wolności - zauważył o. Tadeusz Rydzyk.
Dezyderat mimo sprzeciwu
Posłowie zastanawiali się też nad umiędzynarodowieniem sprawy Telewizji Trwam i zagrożeń dla wolności słowa w Polsce. Przeważały opinie, że zdecydowanie należy iść w tym kierunku. Ma temu m.in. służyć publiczne wysłuchanie w Parlamencie Europejskim, jakie odbędzie się 5 czerwca. - Ciągle pokutuje powiedzenie, że własne brudy pierze się we własnym domu, co wykorzystuje władza - ostrzegała Anna Fotyga (PiS). I udowadniała, że w przeszłości takie działania były skuteczne, zwłaszcza w sytuacji słabości obecnej polskiej polityki zagranicznej. Posłowie postulowali też, aby przygotowane zostały ulotki i inne materiały na temat Telewizji Trwam, które będą rozdawane Polakom. Poseł Anna Zalewska (PiS) namawiała do wysyłania wniosków do NIK, aby Izba pochyliła się nad procesem koncesyjnym. Gdyby takich próśb było 100 tys., argumentowała, NIK musiałaby zareagować.
Wczoraj obradowała też sejmowa Komisja Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii, która ponownie przyjęła dezyderat w sprawie procesu cyfryzacji i nieprzyznania koncesji Telewizji Trwam. Poprzedni dezyderat, w zasadzie tej samej treści, odrzuciła marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Jej zdaniem, dezyderat był bezprzedmiotowy, bo nie było dowodów na to, że 1,5 mln ludzi grozi wykluczenie cyfrowe, gdyż utracą możliwość oglądania programów telewizyjnych po wyłączeniu nadajników analogowych. Ewa Kopacz twierdziła też, że nie ma dowodów, iż 2 mln ludzi protestowało przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam. Teraz, ponieważ dezyderat komisja przyjęła po raz drugi, pani marszałek nie może go zignorować i musi przekazać premierowi Donaldowi Tuskowi. Szef rządu powinien do 31 lipca poinformować Sejm, ile osób może być wykluczonych cyfrowo i jak tym ludziom władze zamierzają pomóc. Ponadto komisja postuluje, że jeśli cyfryzacja nie obejmie 95 proc. obywateli, to moment wyłączenia nadajników analogowych powinien zostać odsunięty.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik Piątek, 25 maja 2012, Nr 121 (4356)
Autor: au