Chwyt Krajowej Rady
Treść
Niejasna deklaracja o wolnych miejscach na multipleksie 1. ma jedynie uspokoić nastroje społeczne, ponieważ rośnie opór wobec dyskryminacji Telewizji Trwam. Nie wiąże się natomiast z żadną decyzją. Tak można interpretować słowa Krzysztofa Lufta, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, o nowym konkursie na naziemne nadawanie cyfrowe. - Potem znaczy nigdy - zauważa o. dr Tadeusz Rydzyk.
Główne wydanie "Wiadomości" w TVP1 zupełnie przemilczało w sobotę wielotysięczny marsz w obronie wolności mediów, jaki tego dnia przeszedł ulicami Warszawy. Jego uczestnicy domagali się cofnięcia decyzji Jana Dworaka, szefa KRRiT, o odmowie koncesji dla katolickiej Telewizji Trwam na naziemne nadawanie cyfrowe.
Krótki materiał o marszu pojawił się dopiero w niedzielnych wieczornych "Wiadomościach", gdzie Krzysztof Luft zapowiedział, iż będzie nowy konkurs na cztery kolejne miejsca na multipleksie 1. Jednocześnie podano, że "wcześniej [czyli przed terminem sobotniej manifestacji - przyp. red.] zebrano 1 mln 400 tys. podpisów". Czyżby miało to sugerować, że wysyłanie protestów w obronie Telewizji Trwam zostało zakończone?
Rzeczywistość różni się od tego typu narracji. Obecnie jest już około półtora miliona głosów poparcia dla Telewizji Trwam. Kolejne nieustannie napływają do KRRiT i Radia Maryja. Apel o ich nadsyłanie jest wciąż aktualny i spotyka się z ogromnym odzewem.
Ojciec dr Tadeusz Rydzyk CSsR, dyrektor Radia Maryja, wskazuje, że należy z dużym dystansem traktować deklaracje KRRiT, która w sposób dyskryminujący i niesprawiedliwy odrzuciła wniosek o naziemne nadawanie cyfrowe dla Telewizji Trwam. - Takie zapowiedzi mogą być kierowane po to, żeby wprowadzić nas w błąd, abyśmy dali sobie spokój, że wszystko będzie dobrze, itd. Członkowie KRRiT w podobny sposób mówili na komisjach sejmowych i senackich, w imię zasady, że miejsca na multipleksie będą "potem". A potem znaczy nigdy. Tymczasem my oczekujemy teraz przyznania tego, co nam się należy, bo decyzja KRRiT była wbrew sprawiedliwości - zauważa dyrektor Radia Maryja.
Potwierdza to o. Jan Król z Fundacji Lux Veritatis, nadawcy Telewizji Trwam. - Jeżeli ukaże się taka decyzja Krajowej Rady i będzie w niej napisane, kto może startować i jakie są warunki przyznawania koncesji, wtedy będziemy się do niej odpowiednio odnosić. Natomiast być może mamy do czynienia z zamiarem odebrania zapału ludziom, którzy zbierają protesty do KRRiT - przypuszcza o. Król. W jego opinii, chodzi o puszczenie w eter pewnego przekazu: "nie róbcie nic, my jeszcze się tym zajmiemy, ogłosimy jeszcze jeden konkurs, będziecie mogli złożyć dokumenty itd.".
Ale siedzenie z założonymi rękami nigdy nie jest dobrą strategią. - Na razie mamy taką sytuację, że koncesje zostały rozdane. Naszym zdaniem, odbyło się to z naruszeniem obowiązujących procedur i prawa. Do różnych podmiotów stosowano zmienne kryteria i oceny w ten sposób, żeby koncesję dostali ci, którzy powinni ją dostać. Fundacja Lux Veritatis w sposób oczywisty została pokrzywdzona w tym procesie i będziemy do końca dążyć do tego, żeby go unieważnić - podkreśla o. Jan Król.
O konkursie na cztery miejsca na MUX-1 Krzysztof Luft wspominał również w swoim artykule pt. "Trwanie Trwam" opublikowanym 15 lutego w "Gazecie Wyborczej". - Zgodnie z ustawą o naziemnej telewizji cyfrowej TVP do 2014 r. musi zejść z multipleksu 1. Oznacza to, że cztery miejsca na MUX-1 zostaną zwolnione. TVP będzie musiała się przenieść na MUX-3. Dlatego do końca tego roku zostanie rozpisany konkurs na te wolne miejsca - informuje Katarzyna Twardowska, rzecznik KRRiT. I od razu zastrzega, że trudno określić, jakie będą kryteria tego postępowania, ponieważ nie ma jeszcze ogłoszenia konkursowego.
Według parlamentarzystów opozycji, nie należy do takich niewiążących deklaracji Krajowej Rady przykładać większej wagi. - Nawet gdyby dziś rozpoczęło się postępowanie, to nowi nadawcy mogliby nadawać z tego multipleksu 1. dopiero w 2015 roku. Jest to więc pewne mamienie i mydlenie oczu. Jeśli nie teraz, to myślę, że po prostu nigdy - zaznacza poseł Elżbieta Kruk (Prawo i Sprawiedliwość) z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. I dodaje, że w ostatnim konkursie de facto nie wiadomo było, jakie kryteria decydowały o przydzieleniu miejsca na multipleksie 1. - Skoro KRRiT odmawia nam odpowiedzi na wiele pytań w sprawie tego postępowania i prowadziła je nie tylko w sposób niejawny i nietransparentny, ale w moim przekonaniu omijający prawo, to możemy mieć uzasadnione podejrzenie, że realizuje tylko sobie wiadome cele, budując na nowo rynek telewizyjny. Na pewno nie jest nakierowana na interes publiczny, by służyć dobru wspólnemu - ocenia poseł Elżbieta Kruk.
Według posła Andrzeja Dąbrowskiego (Solidarna Polska) z sejmowej komisji kultury, nowy konkurs, o ile zostanie ogłoszony, również może być nieprzejrzysty. - Zwolnią się miejsca, zostanie przeprowadzona procedura, która ponownie będzie niejasna. Moim zdaniem, to raczej próba rozwodnienia całej tej sytuacji. Chodzi o zniwelowanie napięć społecznych, które powstały - twierdzi Dąbrowski. Zaznacza, że najważniejsze jest, aby cały czas zbierane były podpisy przeciwko praktykom Krajowej Rady. - Widać, że ludzie się organizują. Nie tylko oglądający Telewizję Trwam i związani z religią katolicką, ale także z przeciwnych obozów. Każdy myślący człowiek dostrzega, że została złamana zasada wolności słowa. Skoro jest silna grupa społeczna przywiązana do danej stacji telewizyjnej, to powinna mieć możliwość jej oglądania - zauważa. Poseł wyraża obawę, iż zapowiedzi konkursowe są tylko próbą uspokojenia nastrojów społecznych. - Widzimy, że premier Donald Tusk po trochu zaczyna się wycofywać ze swoich rozmaitych planów, jak w przypadku ACTA. Teraz czeka go problem referendum w sprawie wieku emerytalnego. Buntuje się też Polskie Stronnictwo Ludowe, więc może nie chce już zaogniać tej sytuacji - zastanawia się Dąbrowski. I dodaje, że może być też tak, iż składanie obietnic bez pokrycia ma uśpić czujność.
Według senatora Grzegorza Czeleja (PiS), przewodniczącego senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu, nawet jeśli będą nowe konkursy, to "problem dotyczy tego, że nie wiadomo, kiedy to nastąpi". - Zgodnie z planem najprawdopodobniej za dwa lata, ale trudno jest powiedzieć w tej chwili, czy termin nie ulegnie przesunięciu - mówi Czelej. - W marketingu politycznym o tego typu przekazach jak wypowiedzi Lufta mówi się "przekierowanie uwagi". Jeżeli jest pewien problem, mówi się po prostu, że wszystko będzie dobrze i zostanie rozwiązany w terminie późniejszym - dodaje senator. Czy w to wierzyć? - Ależ nie. W odniesieniu do odmowy koncesji Telewizji Trwam stała się rzecz niesłychana i skandaliczna. Nie chodzi o to, że ktoś być może kiedyś koncesję na naziemne nadawanie cyfrowe dostanie, ale o to, że już teraz powinien był ją otrzymać - konkluduje Grzegorz Czelej.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Wtorek, 21 lutego 2012, Nr 43 (4278)
Autor: jc